niedziela, 13 grudnia 2015

Prologo


          Wrzesień w Katalonii najczęściej kojarzy się z Diadą i świętowaniem przez mieszkańców tego regionu swojej odrębności od Hiszpanii. W tym roku ostatnie miesiące miał dodatkowy wydźwięk. W połowie stycznia Katalończycy zadeklarują czy są gotowi odzyskać niepodległość. Czy chcą na zawsze oderwać się od Królestwa Hiszpanii. Zdecydują jak ma wyglądać ich przyszłość.  
Ulice Barcelony przyozdabiane były pro-niepodległościowymi flagami i wymownymi napisami. Katalończycy z krwi i kości odliczali dni do nowego roku. To był ich najważniejszy cel.

           Piękne, jesienne słońce oświetlało wąskie, zasypane kolorowymi liśćmi uliczki. Núria Romero Pinto wracała z uczelni w bardzo dobrym humorze. Jej kasztanowe włosy opadały na cielisty płaszczyk do połowy uda. Zgrabne, chude nogi opięte były ciemnymi jeansami, a na stopach widniały brązowe botki na delikatnym obcasie. Powrót do domu miał być krotki i przyjemny. Do najbliższego postoju taksówek zostało jej tylko kilka kroków. Niestety nadjeżdżający samochód nie zauważył jej i delikatnie potrącił. Z bólem upadła na ziemie. Przerażony kierowca szybko wysiadł z samochodu i doskoczył do Katalonki. 
- Przepraszam, nie wiedziałem cię - mówił zaaferowany.
- Idioto jak jeździsz! - krzyknęła zdenerwowana. - Myślisz, że jak masz Ferrari  to możesz wszystko? I jeszcze blachy z Madrytu - prychnęła. 
- Nie zauważyłem cię, naprawdę. Przecież nie wjechałem w ciebie specjalnie – powiedział i spojrzał w jej błękitne tęczówki. Były przepiękne, przypominały niebo, w które tak lubił patrzeć. Nie chciał jej zrobić krzywdy, nie mógłby. Dziękował w duchu, że jechał tak wolno i dziewczynie nic poważnego się raczej nie stało. Núria podparła się rękoma o asfalt i próbowała wstać, ale ból w kostce jej to uniemożliwił.
- Auć – syknęła z bólu.
- Pokaż tą kostkę – kucnął przy niej i wziął w dłonie opuchniętą nogę. – Skręcona.
- A ty co, lekarza? – zapytała sarkastycznie.
- Piłkarz.
- Jeszcze mi powiedz, że z Realu - chłopak uśmiechnął się pod nosem i pomógł jej wstać.
- Zabiorę cię do szpitala – powiedział pewnie.
- Dzięki, ale nie trzeba. Poradę sobie sama.
- Jasne, chyba tam dokuśtykasz. Nie ma gadania, chodź – wziął ją pod rękę i doprowadził do czerwonego ferrari. Pomógł jej wsiąść i zamknął drzwi. Chciał jej pomóc i lepiej ją poznać. Ta dziewczyna była teraz jego małym celem.
Wsiadł do samochodu, zapiął pas i spojrzał na nią kątem oka. Uśmiechnął się delikatnie i zaczął wstukiwać w wyszukiwarkę gps najbliższy szpital.
- Nie znasz Barcelony – powiedziała patrząc przez przednią szybę.
- Nie bywam tu dość często.
- Co gościu z Madrytu w ogóle robi w Barcelonie?
- A to zakazane? – zapytał ze zdziwieniem.
- Nie, ale… nieważne.
- Mam tu kilku przyjaciół. Jeden ma niedługo zostać ojcem, więc przyjechałem zabrać go na ostatnie wspólne piwo przed ojcostwem.
- Jasne, rozumiem – odpowiedziała krótko, a sportowe auto piłkarza zatrzymało się przed gmachem szpitala. – Dziękuję za podwiezienie, ale dalej już sobie poradzę.
- Nie ma mowy, poczekam i odwiozę cię do domu. Zaparkuję gdzieś w pobliżu – powiedział i posłał jej jeden ze swoich najlepszych uśmiechów. Nie musiał czekać długo, czas spędzony w samochodzie spędził na słuchaniu muzyki, esemesowaniu ze swoim najlepszym przyjacielem czy graniu w głupią, ale bardzo wciągającą grę na smartfona. W pewnym momencie usłyszał pukanie w szybę i szybko schował telefon do kieszeni. Katalonka otworzyła sobie drzwi i wsiadła do środka.
- I jak?
- Tak mi spuchło, że nie mogę buta założyć – powiedziała i zaczęła się śmiać.
- Naprawdę nie chciałem.
- Nie musisz się powtarzać. Skręcenie drugiego stopnia. Jakieś – zaczęła, ale Hiszpan jej nie pozwolił dokończyć.
- Cztery do sześciu tygodni przerwy od szpilek – powiedział ze śmiechem.
- Dokładnie tak.
- Jakbyś potrzebowała rehabilitacji czy coś to jestem otwarty.
- Będę pamiętać – odpowiedziała z uśmiechem. – To co, jedziemy?
- Pewnie, tylko musisz mi powiedzieć gdzie.
- Pojedź do Av. Diagonal, a tam odbijesz w Carrer de dr. Ferran, a później cię już pokieruję.
Silnik zarył i ruszył spod jednej z najlepszych klinik w Barcelonie. Dziewczyna wpatrywała się cały szans w drogę, mimo, że znała te uliczki na pamięć. Powstrzymywała się jak tylko mogła żeby na niego nie spojrzeć, chociaż na chwilę. Spodobał jej się od pierwszego momentu, gdy go zobaczyła. Jego uśmiech, gesty zarost i ciemne oczy. Wyglądał idealnie! Nie znała go prawie wcale, ale wiedziała, że ich znajomość zakończy się w tym samochodzie. Miał jedną poważną wadę. Wadę, której nie można zmienić. Był z Madrytu... 

          Jechali wąskimi uliczkami bogatej dzielnicy. Widział jak dziewczyna siedząca obok niego cały czas bawi się  nerwowo palcami. Powinien patrzeć na drogę, ale nie mógł się oprzeć żeby, chociaż na moment na nią nie spojrzeć. Była niesamowita, idealna. Prawie jej nie znał, ale całym sobą pragnął poznać. To, że mieszkała w Barcelonie nie było dla niego żadnym problemem. Katalonia to nie koniec świata, pięć godzin jazdy i byłby u niej. Czekając na nią w samochodzie obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby lepiej ją poznać.
- To tutaj - krzyknęła, a chłopak z Madrytu gwałtownie nacisnął hamulec. 
- Przepraszam - mruknął pod nosem i spojrzał przez przednią szybę. - Niezły pałac - palnął na widok ogromnej posiadłości. 
- No całkiem spory - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Dziękuje za podwiezienie. 
- Nie ma za co. Jeszcze raz przepraszam za tamto - zakłopotany przegarnął swoje ciemne włosy. 
- Gdyby nie ta spuchnięta kostka to już dawno bym zapomniała - powiedziała ze śmiechem. - Pójdę już. Lepiej żeby ojciec nie zobaczył samochodu z Madrytu przed swoim domem - otworzyła drzwi i ostrożnie wysiadła z auta. 
- Uważaj na siebie - powiedział, a dziewczyna odpowiedziała mu uśmiechem. Zamknęła drzwi i kulejąc podeszła do furtki swojej posesji. - Jak ty masz w ogóle na imię? - usłyszała głos chłopaka i odwróciła się. Przyciemniana szyba od strony pasażera była opuszczona, dzięki czemu idealnie widziała jego piękne oczy. 
- Núria - odpowiedziała. 
- Daniel, bardzo mi miło. Do zobaczenia Núrio - powiedział i odjechał. 
- Żegnaj Dani - odpowiedziała sama do siebie przekonana, że już więcej nie zobaczy przystojnego chłopaka z Madrytu. 


~~§~~
Blog o Realu, chyba zwariowałam :') 
Ale nic nie poradzę na to, że ten brodacz skradł moje serce. 
Witam was na nowym blogu! 
Mam nadzieję, że polubicie tę historię, będziecie częstymi gośćmi i wyrazicie swoje opinie, bo to wiele dla mnie znaczy. 
Z góry dziękuję, do następnego
Ines ;* 



6 komentarzy:

  1. Cóż, jakoś dopiero teraz zwróciłam uwagę na tego pana. Wcześniej całkowicie go pomijałam. A w sumie to całkiem niezły, ekehm. Dobra, ja nie o tym. I tak nie mój typ. XD
    Początek, jak początek... ciężko mi to jakoś ocenić. Może być dobrze, a może też nie. Zobaczymy. W każdym razie jest nieźle. (A! Zajrzyj do tekstu, dostrzegłam kilka małych błędów.)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty piszesz bloga o Realu,a ja czytam bloga o Realu!! :o Koniec świata nadciąga, haha. :p Nie no, ale tak na serio, to zapowiada się naprawdę interesująco. I tak kurczę właśnie stwierdziłam, że w Realu oprócz Sergio i Isco są też inne ciasteczka. ;D Czekam na szybki next. Buźka ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za zaproszenie, to po pierwsze. Po drugie, cóż za pierwsze spotkanie. Szczerze przyznam, że akurat tego Pana z Realu nie kojarzę, ale wszystko jest do nadrobienia. Tak jak napisała wyżej Lilka, nie tylko Ramos i Isco to ciasteczka, jest też Daniel. ;D
    Dobra koniec o tym, kto jest przystojny, a kto nie. Czekam na pierwszy rozdział i mam nadzieję, że pojawi się szybko. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dani ^^ I like it!
    Może być ciekawie, z resztą jak zwykle! Bardzo interesuje mnie dlaczego ona ma takie uprzedzenie do stolicy... I dlaczego jej ojciec ma xd
    czekam na pierwszy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Awwwwwwwwwwww tak bardzo cieszę się na opowiadanie z Danim. Uwielbiam go!
    Cóż.. Ciekawa jestem kim jest jej ojciec i dlaczego dziewczyna tak myśli o kimkolwiek z Madrytu.. Dziwne to trochę, ale jestem pewna, że niedługo to wyjaśnisz.
    Czekam na jedynkę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej, bycie z Madrytu wcale nie jest złe. Dobrze wiesz, że ja, taka szara myszka np. bardzo chciałabym być z Madrytu XD
    Ach, Dani. Kolejny z moich miśków. Z całego grona chłopaków z Madrytu, których uwielbiam. Nawet nie wiesz (dobra, pewnie wiesz), jak bardzo cieszę się na historię z nim w roli głównej. Będę tu wpadała z każdym nowym rozdziałem, obiecuję!

    Kocham najmocniej! ♥

    OdpowiedzUsuń