niedziela, 6 marca 2016

Capítulo 4


      Piątek, dla wielu wymarzony dzień tygodnia. Ostatni dzień pracy, szkoły, wczesnego wstawania. Wymarzony weekend się zaczyna. Niektórzy cieszą się, bo spotkają się z rodziną i przyjaciółmi, inni pójdą na imprezę a jeszcze inni ze spokojem, bez pośpiechu będą mogli pobiegać ze swoim psem po plaży. Nuria cieszyła się na ten weekend podwójnie. Po pierwsze odpocznie od nerwowej atmosfery, jaka panuje w jej domu od pamiętnej kłótni, a z drugiej strony zobaczy Daniela. Będzie mogła go przytulić i pocałować. Tęskniła za nim, za jego uśmiechem, zapachem i głosem. Mimo codziennych rozmów przez skype, wymieniania tysiąca smsów odczuwała każdy dzielący ich kilometr. 
Spojrzała na wypełnioną ubraniami i kosmetykami małą walizkę i szczęśliwa ją zapięła. Już niecałe trzy godziny dzieliły ją od spotkania piłkarza. Tak bardzo cieszyła się z tego powodu. Rano wstała w wyśmienitym humorze. Jak na skrzydłach pobiegła na uczelnie, przesiedziała zajęcia z łaciny i prawa unijnego i mogła wracać do domu. Wyjęła z szafy skórzaną kurtkę, szybko ją zarzuciła i wyszła z pokoju. Ciągnęła małą walizeczkę po korytarzu, gdy z pralni wyszła Larisa.
- Wyjeżdżasz gdzieś? - zapytała.
- Tak, za chwilę mam samolot - odpowiedziała promiennie. 
- Po uśmiechu domyślam się, że to nie wyjazd z uniwersytetu. Jedziesz do niego? 
- Tak, ale nie mów rodzicom. 
- Oczywiście, powiedz mi coś o nim. Skąd jest? - zapytała ochoczo. 
- Lari, tylko nie reaguj jak rodzice, proszę... Jest z Madrytu - powiedziała cicho, a opiekunka zrobiła wielkie oczy i delikatnie pisnęła.
- Choćby mieli mnie zwolnić, nigdy im nie powiem. Obiecuję - złączyła palce i pocałowała Nurie w policzek - Baw się dobrze i uważaj na siebie. 
- Będę, kocham cię - mocno uściskała Boliwijkę i jak na skrzydłach wybiegła z domu, przed którym czekała już na nią taksówka na lotnisko.


Daniel wstał dzisiaj w wyśmienitym humorze, cieszył się jutrzejszym mecze, tym, że znów będzie mógł się cieszyć piłką przed tyloma widzami. Ale nie tylko to powodowało uśmiech na jego twarzy, tak bardzo tęsknił już za Nurią. Za jej pięknymi błękitnymi oczami, za najcudowniejszym uśmiechem, jaki w życiu widział. Chciał ją ponownie wziąć w ramiona, utulić i pocałować. Zakochiwał się w niej coraz bardziej, nie mógł przestać o niej myśleć. Odliczał minuty do końca treningu, chciał pojechać już na lotnisko i zobaczyć jej promienną twarz. 
- Idziesz na siłownię? - zapytał go Isco kopiąc piłkę w kierunku bramki. 
- Nie, nie mogę. Muszę jechać na lotnisko - odpowiedział.
- Gdzie? Wybierasz się gdzieś?
- Nie, ale muszę kogoś odebrać. 
- Dani... - Andaluzyjczyk zaczął ciągnąć przyjaciela za język. 
- Poznałem kogoś, dzisiaj przylatuje. 
- Wiedziałem! Normalnie wiedziałem! No gratuluję! - krzyknął i uścisnął obrońcę. 
- Dzięki stary - odpowiedział Daniel i szeroko się uśmiechnął. 
- Dawno nie widziałem cię tak szczęśliwego. Mam pomysł, jutro po meczu zapraszam do nas. Viki coś ugotuje, poznamy się, co ty na to? 
- No nie wiem. Nuria będzie pierwszy raz w Madrycie, nie wiem czy będzie chciała tak od razu.. Wiesz, o co mi chodzi? 
- Wiem wiem, ale pomyślcie o tym. 
- Pewnie, widzimy się jutro przed mecze - powiedział Dani i na pożegnanie przybił piątkę z Isco. 

Czekał wśród tłumu innych oczekujący i niecierpliwie tupał nogą. Z głośników już kwadrans temu słyszał, że samolot z Barcelony wylądował. Chciał ją wreszcie przytulić i już nie puścić. Drzwi automatyczne się otworzyły i zobaczył Katalonkę. Przeprosił parę staruszków z wnukami i podbiegł do dziewczyny. Dopiero, gdy wyrósł przed nią zobaczyła go. Pisnęła z radości i rzuciła mu się na szyję. Byli tacy szczęśliwi, że znów są razem. 
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłem - wyszeptał jej do ucha piłkarz. Nuria delikatnie się zaczerwieniła i skradła mu krótki pocałunek. Chłopak objął ją ramieniem i wziął w drugą rękę jej małą walizkę. - Witam w Madrycie! 
- Już mi się podoba - zaśmiała się krótko i wtuliła w jego umięśnione ciało. 
Przeszli przez strzeżony parking i stanęli przy czarnym audi. Dani schował torbę do bagażnika i po chwili otworzył drzwi od strony pasażera. Pomógł jej wsiąść i szybko obszedł samochód i usiadł na swoim miejscu. 
- Zarezerwowałam pokój w hotelu na Gran Via. 
- Chyba żartujesz, nie będziesz spać w hotelu. Nawet jak to najdroższy w Madrycie. Jedziemy do mnie - powiedział pewnie - ...i nie ma żadnego, ale
- Dani..
- Mam pokój gościnny - powiedział szybko widząc jej zakłopotanie. Nie chciał jej do niczego zmuszać. Wiedział, że muszą się jeszcze lepiej poznać, ufać sobie bezgranicznie. Ale czuł, że jest w niej już zakochany po uszy. 
Dalszą drogę spędzili prawie, że w ciszy. Daniel nucił pod nosem piosenki lecące w radiu, a Nuria podziwiała madryckie uliczki przez przyciemnienie okna samochodu. Propozycja Daniego bardzo ją zaskoczyła, nie chciała żeby pomyślał sobie o niej nie wiadomo, co. Nie chodziło o to, że mu nie ufała. Po prostu wiedziała jak to się może skończyć, a przecież ona nigdy... Po prostu się bała. 
Po około półgodzinie jazdy podjechali pod luksusowy apartamentowiec. Wjechali windą na szóste piętro i weszli do mieszkania Madrytczyka. Wszystko było takie piękne. Nuria niepewnie robiła każdy krok. Gdy weszła do salonu połączonego z kuchnią zrobiła wielkie oczy. To mieszkanie było przepiękne! Ściany i podłoga były białe, meble i dodatki czarne. Na środku leżał biały dywan z długim włosem. Wszystko było czyste i się świeciło. 
- Pięknie tu - westchnęła.
- Cieszę, że ci się podoba. Zaniosłem walizkę do twojego pokoju. 
- Przepraszam za tamto, ale po prostu mnie zaskoczyłeś - powiedziała smutno. 
- To ja przepraszam, powinienem był cię zapytać wcześniej. 
- Może po prostu o tym zapomnijmy i cieszmy się tym weekendem - zaproponowała, a Daniel się uśmiechał i ją przytulił.
- Gotowa na poznanie Madrytu? - spojrzał w jej piękne błękitne oczy i delikatnie musnął malinowe usta. 
- Gotowa! - odpowiedziała i przeczesała jego ciemne włosy - Gdzie mnie zabierasz? 
- Pojedziemy pod pałac, plaza Mayor, Puerta del Sol, park Retiro a na zakończenie kolacja na Gran Via. 
- Podoba mi się. Daj mi piętnaście minut i możemy wychodzić. Gdzie jest łazienka? 
- Pierwsze dni po lewej - odpowiedział i usiadł na wygodnym narożniku. Sięgnął po dzisiejszą gazetę i z zaciekawieniem czytał najnowsze wiadomości ze świata. Nuria szybko się odświeżyła, poprawiła makijaż i przeczesała włosy. Chciała wyglądać idealnie. To, że była perfekcjonistką czasami jej pomagał, ale bywało też tak, że bardzo utrudniał jej życie. Po niecałym kwadransie wróciła do salonu i poinformowała Daniego, że mogą już wychodzić. 
Madryt bardzo jej się spodobał. Żałowała, że nigdy tu nie przyjechała. Ludzie byli mili, uśmiechali się. Panowała niesamowita atmosfera. Z Danim zachowywali się jakby byli parą od dawna, składali sobie pocałunki, przytulali się, wygłupiali. Piłkarz cały czas trzymał ją za rękę albo obejmował ramieniem, bał się, że jak ją puścić to zgubi ją w tłumie, a to wszystko okaże się pięknym snem.  W parku Retiro wypożyczyli łódkę i pływali po jeziorku. Cały czas śmiali się, bo łódeczka kręciła im się w kółko zamiast płynąć prosto. Po pysznej kolacji składającej się z owoców morza wrócili do apartamentu Hiszpana. Butelka różowego, słodkiego wina dotrzymywała im towarzystwa podczas rozmowy na ogromnym tarasie, z którego rozciągał się widok na cudowny, nocny krajobraz Madrytu. Daniel przerwał opowiadanie historii, gdy zobaczył, że Nuria cała trzęsie się z zimna. Szybko wstał, wyjął ze skrzyni popielaty koc i okrył nim Katalonkę. 
- Mogłaś powiedzieć głuptasie, że ci zimno - pokręcił głową i pocałował ją w zziębnięty nosek. 
- Nie chciałam ci przerywać, tak cudnie opowiadałeś. 
- Jeszcze się ze mnie nabija - powiedział pod nosem i wszedł na chwile do mieszkania. Wrócił z szerokim uśmiechem i rękoma schowanymi za plecami - Mam niespodziankę - wyjął prezent i podał Nurii - Najlepszy, jaki udało mi się dorwać, mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś. 
- Oczywiście, że nie! Dziękuje - spojrzała na bilet na mecz, po chwili pocałowała piłkarza w policzek i zrobiła miejsce koło siebie na letniskowej sofie. Daniel usiadł obok dziewczyny i objął ramieniem. Zapach jej słodkich, kwiatowych perfum przysparzał go o zawroty głowy. Była taka piękna. Dziewczyna oparła głowę o jego klatkę piersiową i nasłuchiwała rytmicznego bicia serca. Miała nadzieję, że kiedyś będzie ono bić też dla niej. 
- I mam jeszcze propozycje, jeżeli się nie zgodzisz to nic się nie stanie, zrozumiem - powiedział, a Nuria spojrzała na niego swoimi błękitnymi oczami. - Mój najlepszy przyjaciel z narzeczoną zapraszają nas jutro po meczu na kolacje. Bardzo chcą cię poznać, ale nic się nie stanie, jeżeli odmówimy 
- Z chęcią - przerwała mu. 
- Naprawdę? - zapytał z nadzieją. Miał wrażenie, że się przesłyszał. 
- Z chęcią ich poznam. 
- Jesteś wspaniała - powiedział i wpił się w jej usta. Nuria czuła się jak w bajce, w snach nie marzyła, że spotka kogoś tak wyjątkowego. Zakochała się w nim, a z każdą spędzoną chwilą była coraz pewniejsza, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo. 
- Madryt nie jest taki zły jak o nim mówią. Mieszkają tu świetni ludzie, uśmiechnięci, zabawni. Niektórzy Katalończycy im nie dorównują. Miasto jest prześliczne, może brakuje mu morza, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Dziękuje, że pokazałeś mi inny Madryt. Taki Madryt, który chce się kochać i często do niego wracać. I ja wrócę na pewno. Mam wrażenie, że nie będzie musiał czekać na mnie długo - powiedziała i spojrzała na obrońcę - bo jest ktoś, kto sprawia, że to miasto jest jeszcze bardziej wyjątkowe - dodała patrząc mu prosto w oczy. 




sobota, 6 lutego 2016

Capítulo 3


        Siedziała na tarasie z książką w ręku i łapała ostatnie promienie słoneczne przed chłodną zimą. Niedaleko, w klombie Larisa sądziła jakieś jesienne kwity. Panowała cisza, wiał delikatny wiaterek, a w koronach palm kłóciły się papużki. Kojącą ciszę zakłócił dźwięk telefonu oznaczający przyjście nowej wiadomości tekstowej. Katalonka podskoczyła z wrażenia i zamknęła książkę nie zapamiętując gdzie skończyła. Wzięła do ręki smartfona i przeczytała "Będę za godzinę. D". Uśmiechnęła się szeroko na myśl, że za chwilę znowu zobaczy te cudowne, brązowe oczy i będzie mogła się cieszyć towarzystwem Madrytczyka. Wzięła książkę oraz koc do ręki i czym prędzej pobiegła do pokoju się przygotować. Musiała przecież dobrze wyglądać. Wzięła szybką kąpiel, wilgotne włosy związała w koka i w świeżej, koronkowej bieliźnie usiadła na pufie w garderobie. Przejrzała już połowę ubrań, ale nic jej nie pasowało. Po chwili ktoś zapłakał do drzwi i wszedł do pomieszczenia. Larisa spadła jej jak cud z nieba.
- Pomóż mi, nie mogę się na nic zdecydować - powiedziała zrozpaczona. 
- Musisz mi powiedzieć gdzie się wybierasz, bo jeszcze ubiorę cię jak królową, a ty pójdziesz do baru na piwo - odpowiedziała ze śmiechem. 
- Na imprezę, z kimś, na kim mi zależny.
- Moja dziewczynka dorasta! - Boliwijka klasnęła w dłonie i pocałowała Nurie w policzek.
- Lari, ja mam już prawie dwadzieścia trzy lata.
- Dla mnie i tak zawsze będziesz dzieckiem - powiedziała i wyjęła z szafy ciemne jeansy oraz śliwkową koszulę - Jak myślisz? 
- Idealnie - wzięła od kobiety ubrania i zniknęła w łazience. Po chwili wróciła ubrana, z delikatnym makijażem i podkręconymi włosami. Założyła za nogi czarne botki i włożyła najpotrzebniejsze rzeczy do średniej wielkości lakierowanej torebki w kolorze butów. 
- Pięknie wyglądasz kochanie - opiekunka pocałowała ją w policzek i kopnęła Katalonkę w pośladki - Na szczęście!
- Dziękuje - powiedziała z uśmiechem i dodała - Będę jak wrócę. Tylko nie mów nic rodzicom.
- Oczywiście, ja nic nie wiem - podniosła ręce w górę i wybuchła śmiechem - Baw się dobrze i uważaj na siebie. 
Nuria spojrzała jeszcze raz w swoje odbicie w lustrze i z uśmiechem na twarzy zbiegła na parter posiadłości. Miała szczęście, że matka nie wróciła jeszcze z fundacji, a ojciec ostatnie tygodnie spędzał w pracy od świtu do zmierzchu. Nie musiała się nikomu tłumaczyć gdzie, z kim i po co idzie. Zresztą, i tak musiałaby ich okłamać. Przecież nie mogła powiedzieć, że Dani jest z Madrytu. Ojciec chyba by ją zamknął na klucz w pokoju. 
Wyszła z wielkiego domu przypadkowo trzaskając wielkimi mahoniowych drzwiami. Rozejrzała się po ulicy w poszukiwaniu czerwono krwistego Ferrari. Na poboczu sąsiedniej uliczki stał sportowy samochód. Po chwili wysiadł z niego młody mężczyzna ubrany w ciemne jeansy, biały tshirt z nadrukiem, a na to czarną, skórzaną kurtkę. Dziewczyna z uśmiechem przeszła przez ulice i podeszła przywitać się z Danielem. Pocałowała go w policzek, a następnie wsiadła do auta i zamknęła za sobą drzwi. Piłkarz do niej dołączył i odpalił silnik swojej ulubionej zabawki. 
- Gotowa na przygodę? - zapytał uśmiechnięty. 
- Chyba trochę się boję. 
- Zawsze jak się łamie prawo to się człowiek trochę boi - odpowiedział i wybuchnął śmiechem - Ale zanim to nastąpi to przecież musisz wyglądać jak nastolatka. Jedziemy na zakupy. 
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że źle wyglądam? Stałam przed szafą ponad pół godziny! 
- Ale ja nic takiego nie mówiłem! Powiedziałem tylko, że nie wyglądasz jak nastolatka, tylko jak piękna młoda kobieta. A to psuje nasze dzisiejsze plany. 
- No dobra dobra. 
- Stałaś dla mnie pół godziny przed szafą? - zapytał piłkarz z szerokim uśmiechem. Nuria delikatnie uniosła kąciki ust i zalała się rumieńcem.  

         Po krótkiej podróży samochodem dojechali pod jedną z galerii handlowych w Barcelonie. Dani wyjął ze schowka czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Szybko je założył i wysiadł z auta, podbiegł na drugą stronę i otworzył drzwi Katalonce. 
- Nie chcę żeby ktoś mnie rozpoznał i nam przeszkadzał - skomentował dodatki swojego ubioru. 
- Jasne - dziewczyna uśmiechnęła się i przewiesiła torebkę przez ramie - To gdzie idziemy? 
- Do młodzieżowych sklepów. Gadałem wczoraj z siostrą i już wszystko wiem. Dzisiaj zostanę twoim stylistą.
- Już się boje - powiedziała cicho i zaczęła się śmiać. 
Po chwili weszli do jednego z butików. W środku panoszyły się nastolatki i grała głośna housowa muzyka. Nuria w ogóle nie czuła się dobrze w takim miejscu, nigdy nie robiła zakupów w takich sklepach. To było dla niej zupełnie nowe doświadczenie. Daniel kazał jej usiąść na jednej z puf i zniknął wśród wieszaków. Po paru minutach pojawił się z powrotem i zaciągnął Nurie do przebieralni. Wcisnął jej do rąk ubrania i kazał się przebrać. 
- Gotowa? 
- Nie sądzę, wyglądam jak siedemnastolatka w tym - mruknęła i odsłoniła kotarką. Dani uśmiechnął się pod nosem powstrzymując się od śmiechu. Naprawdę wyglądała jakby cofnęła się w czasie o dobre pięć lat. Czarne rurki z dziurami, biały, obcisły top do pępka i czerwona koszula w kratkę. Mimo wszystko nadal była niesamowicie piękna. Z każdym spotkaniem, spojrzeniem na nią piłkarz zakochiwał się coraz bardziej. 
-  Wyglądasz idealnie! Bierzemy - klasnął w dłonie i zadowolony poszedł do kasy. Oczywiście wcześniej zastrzegł, że dziewczyna nie ma się przebierać w swoje wcześniejsze ubrania. Nuria głośno westchnęła przyglądając się ponownie swojemu odbiciu. Gdyby ojciec zobaczył ją w takim stroju... Wiedziała, że musi przestać myśleć o tym, co by zrobił jej ojciec. To ma być jej wieczór, noc, jakiej nigdy przez niego nie przeżyła. 
- I jak się podobała pierwsza część? - zapytał obrońca niosąc torby z ubraniami. 
- Pierwsza? - zawołała zdziwiona.
- Teraz idziemy do fryzjera, na makijaż i paznokcie - odpowiedział zadowolony. 
Nuria bała się jak będzie wyglądać w ostatecznej wersji, już nie poznawała swojego odbicie w lustrze, a co będzie później? W salonie piękności spędzili prawie dwie godziny. Fryzjerka podtapirowała jej lekko włosy, manicurzystka pomalowała jej paznokcie na czarno, a makijażystka nałożyła tonę podkładu, ciemnych cieni i czerwonej szminki. Gdy spojrzała w lustro nie mogła uwierzyć, że to ona. 
- Co ty ze mną zrobiłeś? - zawołała zdezorientowana. 
- Cofnęliśmy się w czasie po prostu. Niezła dupa z ciebie była - powiedział i po chwili dostał z pięści w ramie - I ostra - dodał ze śmiechem. 
- Jesteś nienormalny - pokręciła głową, a po chwili poczuła jak piłkarz obejmuje jej ciało ramieniem i całuje w czoło 
- Nie zapominaj, że ja też mam siedemnaście lat. Chodź, zabawę czas zacząć.
- Jak dla mnie to ty się już świetnie bawisz od trzech godzin - mruknęła i poszła za piłkarzem w stronę samochodu. Nagle stanęła jak wryta i krzyknęła - Jeżeli masz siedemnaście lat to nie masz prawa jazdy, a co dopiero takiego samochodu. 
- Nie zrobisz mi tego! - krzyknął niezadowolony. Tego się nie spodziewał, ale Nuria miała rację. Jeżeli się już w coś takiego bawią to porządnie. - Schowaj do torebki, proszę - powiedział i dał jej kluczyki od swojej ulubionej zabawki. Ferrari zawsze było jego wielkim marzeniem. Gdy tylko zobaczył na swoim koncie odpowiednią sumę od razu pobiegł do salonu i kupił najbardziej wypasioną wersje najnowszego modelu. Od tamtego czasu troszczył się o niego jak o swój największy skarb. Nikt inny nie mógł go prowadzić, ba, marzyć żeby kierować jego maleństwem - Tylko nie zgub.
Nuria pokręciła głową, chwyciła Daniego za rękę i zaczęła biec wzdłuż parkingu. Cieszyła się w duchu, że nie założyła na nogi szpilek, wtedy miałaby utrudnione zadanie. 
- Kondycji nie masz? - zapytała ze śmiechem - Pospiesz się, bo nam zaraz autobus ucieknie.
- To przyjedzie następny - pociągnął ją za rękę i uniemożliwił dalszy bieg - Aż tak ci się spieszy? 
- Oczywiście. Jedzie! Szybko! - krzyknęła i pociągnęła obrońcę za sobą. Biegli jak szaleni, próbując zdążyć na miejski środek transportu. Wpadli na przystanek, gdy kierowca zamykał już drzwi. Dusili na guziczek je otwierający, ale nic. Nie chciały się otworzyć. Zapaliło się zielone światło i autobus ruszył. 
- Wal się! - krzyknęłam Nuria w stronę autobusu i wściekła kopnęła kamyczek. Dani spojrzał na nią z niedowierzaniem - Wczułam się - skomentowała widząc minę Madrytczyka.
- Widzę - powiedział i wybuchł śmiechem - Następny przyjedzie za...? - zaczął analizować rozkład jazdy - 30 minut 
- No chyba nie! - krzyknęła i zrozpaczona usiadła na ławeczce - Łap taksówkę, chyba, że chcesz żebym zamarzła.
- Można płacić kartą w waszych taksówkach? 
- Chyba nie we wszystkich, któraś z korporacji ma, ale nie wiem, która.
- To musimy czekać na autobus - odpowiedział i usiadł na ławeczce obok niej.
- Nienawidzę cię - syknęła - Mówiłam żebyś biegł to nie
- Oj przestań już, kłócisz się jak jakaś małolata. 
- Bo mi zimno! - krzyknęła. Daniel pokręcił głową i objął ramieniem swoją towarzyszkę. 
- No przepraszam no, nie gniewaj się już - pocałował ją w skroń i mocniej przytulił - To już koniec niezaplanowanych niespodzianek, obiecuję. 
- Mam nadzieję - szepnęła i oparła głowę na jego ramieniu - Niech on już przyjedzie... 

         Po kilkunastu minutach czekania przyjechał autobus, który zabrał ich w nadmorską dzielnicę gdzie znajdowało się najwięcej klubów w całej Barcelonie. Stanęli w długiej kolejce do wejścia i zaczęli marudzić na zimne już wieczory. Gdy chcieli przejść przez barierki zatrzymał ich napakowany ochroniarz.
- Dowodziki poproszę - powiedział grubym głosem. Nuria z Danim spojrzeli po sobie i zaczęli się śmiać. Wyjęli z portfeli dowody i pokazali je bramkarzowi. Gościu zrobił wielkie oczy, przepraszająco na nich spojrzał i wpuścił do środka. W klubie było pełno dymu, grała głośna muzyka, a gęste powietrze przecinały kolorowe lasery. 
- Gotowa? - krzyknął Dani i chwycił ją za rękę.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała ze śmiechem i zaciągnięta przez piłkarza wpadła na parkiet i zaczęła tańczyć. Bawiła się jak nigdy, była szczęśliwa i wiedziała, że gdyby nie Carvajal nigdy nie przeżyłaby czegoś takiego. Wypili kilka drinków, przetańczyli kilkanaście piosenek. W klubie było coraz więcej ludzi, na parkiecie robiło się coraz tłoczniej. Daniel spojrzał pytająco na Katalonka, a ta bez słowa pokiwała głową. Bez  rozmowy wiedzieli, że najwyższy czas zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyszli przed klub i zimny, mocny wiatr ochłodził ich rozgrzane ciała. 
- Podobało się? - zapytał piłkarz.
- Było cudownie, dziękuję - wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. 
- Nie ma, za co, ale to jeszcze nie koniec, chodź - chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę małego sklepiku. Dziewczyna usiadła na ławeczce przed sklepem i czekała aż Madrytczyka wróci z monopolowego. Piłkarz wybrał najtańsze różowe wino i przy kasie poprosił jeszcze o paczkę papierosów. Uśmiechnięty wyszedł z pomieszczenia i zaciągnął Nurie na plaże. Usiedli na zimnym piasku i otworzyli butelkę trunku. Wypili połowę, po dziewczynie było już widać, że procenty uderzyły jej do głowy. Śmiała się ze wszystkiego, język jej się powoli rozplątywał. 
- Może już nie pij więcej - powiedział pewnie Daniel i wziął od niej butelkę. Zrobił duży łyk i odłożył szkło na bok. 
- Dobre było, mimo że kosztowało pięć euro. 
- Czasami tak jest. Paliłaś kiedyś? 
- Co? Fajki? - zapytała niepewnie, a chłopak potrząsną twierdząco głową - Nie, nie było okazji - powiedziała cicho, a po chwili w jej ręce wyładował jeden papieros. 
- Tylko uważaj, nie zakrztuś się - powiedział, ale Nurii się to nie udało. Zaczęła tak mocno kaszleć jakby miała się zaraz udusić. Dani przestraszony nie wiedział, co zrobić, patrzył na nią z nadzieją, że nic jej nie jest. Po chwili nabrała gwałtownie powietrza, a jej oczy całe zaszkliły się łzami.
- Ale to paskudne! - krzyknęła i zaczęła się śmiać.
- Nic ci nie jest? 
- Żyje, ale jak można to palić? - zapytała retorycznie - Paliłeś kiedyś? 
- Są trzy typy ludzi: palący, niepalący i palący okazyjnie na imprezach. Ja się łapałem do tej ostatniej grupy. Wszyscy palili to ja też. Teraz nie mogę, z klubu by mnie wywalili. Mam wrażenie, że ty też nie zaczniesz.
- Z pewnością.
- Wiesz, jaka jest kolejna część imprezy nastolatków? 
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała z uśmiechem. 
- Kąpiel w morzu - powiedział i zaczął zdejmować z siebie ubrania - Zamierzasz pływać w ciuchach? 
- Zwariowałeś - odrzekła ze śmiechem i zdjęła ze stóp botki. Zamarła, gdy zobaczyła przed sobą idealnie wyrzeźbione ciało piłkarza. Niesamowicie zarysowane mięśnie brzucha, bicepsa i ud. Widok ten odebrał jej mowę. Zdjęła koszulkę i stanęła przed nim w samej bieliźnie cały czas nie mogąc wypowiedzieć ani jednego słowa. Wiedziała, że każdy wydany przez nią dźwięk brzmiałby jak piszczenie nastolatki. Ale tak się w tym momencie czuła. Jak nastolatka śliniąca się na widok przystojnego aktora w telewizji. Próbowała ukryć zaróżowione policzki, ale bez skutku. 
- Ślicznie wyglądasz jak się tak rumienisz - powiedział piłkarz i chwycił dziewczynę za rękę. Bez pozwolenia ciągnął ją za sobą coraz głębiej. Nie zważał na temperaturę wody, która nie przypominała już tej z słonecznych, gorących, letnich dni. Powodowała, że wszystkie mięśnie się kurczyły, a na rękach tworzyła się gęsia skórka. Gdy mieli już wody po pas zatrzymał się i stanął na wprost Katalonki. Spojrzał w jej piękne, błękitne tęczówki. Mógłby wpatrywać się w nie godzinami. Przypominały ocean, były pełne tajemnicy i sekretów, a on pragnął je wszystkie poznać. Czuł, że jest nimi coś więcej niż tylko przyjaźń. Bardzo by chciał móc kiedyś pocałować te malinowe wargi, bez pozwolenia wpatrywać się w jej oczy czy z zaskoczenia przytulać jej drobne ciałko. Była jego marzeniem, jednym z tych, którym trzeba odrobinę pomoc żeby się spełniły - Jest jeszcze jedna rzecz, jaką robią małolaty.
- Jaka? - zapytała zaciekawiona.
- Całują nowo poznane osoby.
- To, dlaczego my jeszcze tego nie zrobiliśmy? - zaskoczyła go jej pewność. Nie spodziewał się takiej reakcji, ale wiedział, że to jest jego moment, to jest ta chwila. Położył swoją dłoń na jej policzku i delikatnie pogłaskał. Zbliżył swoją twarz do niej i musnął ciepłe wargi. Spojrzał jej głęboko w oczy, przyciągnął bliżej siebie i wpił się w jej usta. Czuł ciepło bijące z jej ciała. Miał wrażenie, że znowu jest nastolatkiem, który całując dziewczynę ma motyle w brzuchu. Nuria zarzuciła ręce na szyję chłopaka i wplotła zgrabne palce w jego ciemne włosy. Bujny zarost piłkarza łaskotał ją po szyi, a zapach jego drogich perfum był najpiękniejszym zapachem, jakim mogła sobie wymarzyć. Czuła się szczęśliwa, ten pocałunek był idealnym dopełnieniem całego dnia. Jednego z najwspanialszych, jakie do tej pory przeżyła. Dzięki Daniemu wiedziała już, czym jest prawdziwa zabawa. Wiedziała, że są na tym świecie normalni ludzie, którzy akceptują cię takiego, jakim jesteś i nie obchodzi ich skąd pochodzisz i co robisz. Źle czuła się z faktem, że nie jest do końca szczera z Madrytczykiem, ale wiedziała, że tak jest lepiej dla wszystkich. 
Powrót do domu zajął im ponad dwie godziny. O tej godzinie metro w mieście nie działa, autobusy nocne jeżdżą z tak niewielką częstotliwością, że w ogóle nie opłaca się na nie czekać, a najlepszym środkiem transportu pozostają własne nogi albo rowery miejskie. Szli obejmując się jedną z uliczek Barcelony. Cały czas śmiali się, opowiadali zabawne historie. Czuli się w swoim towarzystwie znakomicie. Jakby znali się od zawsze. 
- Dani głodna jestem - zawołała w pewnym momencie Nuria i zaczęła się głośno śmiać. 
- Cicho, bo wszystkich obudzisz - powiedział Daniel i położył swoją dłoń na jej ustach.
- Ale no!
- Cii - szepnął i uciszył ją pocałunkiem.
- Tak to mogę być uciszania codziennie - powiedziała i przegryzła dolną wargę. 
- Dobrze - odpowiedział z uśmiechem i splótł ich palce w jedność - To, co byś zjadła? O tej godzinie to dostaniemy tylko kebab albo pizzę. 
- Chcę hamburgera, chodźmy do McDonalda - powiedziała pewnie i skradła piłkarzowi krótki pocałunek. 
- Jesteś niemożliwa! - odpowiedział i mocno ją przytulił. 

         Pod dom Katalonki dotarli, gdy niektórzy wstawali już do pracy. Pierwszy raz wracała tak późno, nikomu nie musiała się tłumaczyć. Po prostu była szczęśliwa. Przy Hiszpanie czuła się jak mała dziewczynka w Disneylandzie. Świetnie się bawiła, śmiała i nie przejmowała się rzeczywistości. Miała wrażenie, że żyją razem w równoległym świecie, gdzie są tylko oni. Wiedziała, że z każdą chwilą zakochiwała się w nim coraz bardziej. Nie obchodziły ją zasady. Interesował ją tylko on. 
- Jutro rano, w sumie to już za parę godzin muszę wrócić do Madrytu - powiedział smutno i stanął przed Nurią.
- Wiem, ale przyjedziesz jeszcze? 
- Oczywiście, jak tylko się da. Jakbym mógł to byłbym tu codziennie, ale Benitez z Perezem wywaliliby mnie za to na zbity pysk. 
- A może ja bym przyjechała do ciebie? Oprowadziłbyś mnie po mieście, może wcale nie jest tam tak źle jak mówią. Na mecz bym poszła i mielibyśmy trochę czasu dla siebie - powiedziała i przegryzła dolną wargę. 
- Mówisz serio? Naprawdę byś przyjechała? 
- Tak - odpowiedziała, a Daniel podniósł ją i zaczął odkręcać dookoła - Przyjadę w piątek po zajęciach.
- I tak zdążę się za tobą stęsknić. Przyjadę na lotnisko.
- Dobrze. Widzimy się za cztery dni. Dziękuję za dzisiaj, to był wspaniały dzień. Jeden z najlepszych w moim życiu.
- Nie ma, za co królewno - powiedział i pocałował ją w policzek - Śpij dobrze. 
- Dobranoc - musnęła delikatnie jego wargi i weszła na teren swojej posiadłości.

       Wszystkie światła były zgaszone, dziewczyna żeby nikogo nie obudzić zdjęła buty w przedpokoju i wzięła je do ręki. Weszła na pierwszy stopień schodów i usłyszała chrząknięcie. Odwróciła głowę, pod jedną ze ścian zapaliła się mała lampka. Drgnęła z wrażenia na widok ojca siedzącego na skórzanym fotelu. 
- Wiesz, która jest godzina? - zapytał surowym głosem. 
- Wiem - odpowiedziała spokojnie. 
- W tym domu panują pewne zasady. 
- A ja jestem już dorosła i mogę robić, co chcę - warknęła.
- Nie tym tonem moja droga - krzyknął. - Z kim byłaś? 
- Nie twoja sprawa! 
- Uspokójcie się! - krzyknęła stojąca u szczytu schodów matka dziewczyny.
- Wiesz, co by się stało gdyby ktoś zrobił ci zdjęcia? - ojciec wstał z fotela i podszedł bliżej.
- Ale nikt nie zrobił! 
- Nuria, wiesz, że musimy dbać o nasz wizerunek, tym bardziej teraz - powiedziała stanowczo, ale łagodnie pani Pinto. 
- A ty chodzisz nie wiadomo, z kim, nie wiadomo gdzie - warknął ojciec. 
- Nie martw się, nikt nie zrobił zdjęcia twojej córce kąpiącej się prawie nago w morzu z butelką taniego wina ani jedzącej happymeala na ławce w parku. 
- Co ty powiedziałaś? - krzyknął.
- To, co słyszałeś. A gdyby już robili to na pewno bym im ładnie zapozowała tatusiu - powiedziała sarkastycznie i wściekła pobiegłam na górę, do swojego pokoju. Nigdy wcześniej nie pokłóciła się tak z ojcem, żyli w miarę dobrych relacjach. Kiedyś mówili, że jest córeczką tatusia, ale to nie prawda. To, że ojciec kupuje ci najdroższe zabawki, sukienki od najlepszych projektantów czy posyła do najbardziej elitarnej szkoły wcale nie oznacza, że jesteś jego oczkiem w głowie. Jej rodzice zawsze dużo pracowali. Gdy była mała potrafiła nie widzieć ich przez kilkanaście dni, bo interesy i kariera były ważniejsze. Myśleli, że pieniędzmi odkupią swoją winę, ale tak nie było. Jej najlepszą przyjaciółką, mamą i ojcem w jednym zawsze była Larisa. 

 ~~§~~ 
Przepraszam was za tak długą przerwę, ale nie mogłam się zebrać w sobie. 
Teraz już wracam i mam nadzieję, że na dobre. 
Długo zastanawiałam się czy nie podzielić tego rozdziału na dwa, ale w końcu zostawiłam jeden, długi.
Do następnego, Ines ;*