Piątek, dla wielu wymarzony dzień
tygodnia. Ostatni dzień pracy, szkoły, wczesnego wstawania. Wymarzony weekend
się zaczyna. Niektórzy cieszą się, bo spotkają się z rodziną i przyjaciółmi,
inni pójdą na imprezę a jeszcze inni ze spokojem, bez pośpiechu będą mogli
pobiegać ze swoim psem po plaży. Nuria cieszyła się na ten weekend podwójnie.
Po pierwsze odpocznie od nerwowej atmosfery, jaka panuje w jej domu od
pamiętnej kłótni, a z drugiej strony zobaczy Daniela. Będzie mogła go przytulić
i pocałować. Tęskniła za nim, za jego uśmiechem, zapachem i głosem. Mimo
codziennych rozmów przez skype, wymieniania tysiąca smsów odczuwała każdy
dzielący ich kilometr.
Spojrzała na wypełnioną ubraniami i
kosmetykami małą walizkę i szczęśliwa ją zapięła. Już niecałe trzy godziny
dzieliły ją od spotkania piłkarza. Tak bardzo cieszyła się z tego powodu. Rano
wstała w wyśmienitym humorze. Jak na skrzydłach pobiegła na uczelnie,
przesiedziała zajęcia z łaciny i prawa unijnego i mogła wracać do domu. Wyjęła
z szafy skórzaną kurtkę, szybko ją zarzuciła i wyszła z pokoju. Ciągnęła małą
walizeczkę po korytarzu, gdy z pralni wyszła Larisa.
- Wyjeżdżasz gdzieś? - zapytała.
- Tak, za chwilę mam samolot -
odpowiedziała promiennie.
- Po uśmiechu domyślam się, że to nie
wyjazd z uniwersytetu. Jedziesz do niego?
- Tak, ale nie mów rodzicom.
- Oczywiście, powiedz mi coś o nim. Skąd
jest? - zapytała ochoczo.
- Lari, tylko nie reaguj jak rodzice,
proszę... Jest z Madrytu - powiedziała cicho, a opiekunka zrobiła wielkie oczy i
delikatnie pisnęła.
- Choćby mieli mnie zwolnić, nigdy im nie
powiem. Obiecuję - złączyła palce i pocałowała Nurie w policzek - Baw się
dobrze i uważaj na siebie.
- Będę, kocham cię - mocno uściskała
Boliwijkę i jak na skrzydłach wybiegła z domu, przed którym czekała już na nią
taksówka na lotnisko.
Daniel wstał dzisiaj w wyśmienitym
humorze, cieszył się jutrzejszym mecze, tym, że znów będzie mógł się cieszyć
piłką przed tyloma widzami. Ale nie tylko to powodowało uśmiech na jego twarzy,
tak bardzo tęsknił już za Nurią. Za jej pięknymi błękitnymi oczami, za
najcudowniejszym uśmiechem, jaki w życiu widział. Chciał ją ponownie wziąć w
ramiona, utulić i pocałować. Zakochiwał się w niej coraz bardziej, nie mógł
przestać o niej myśleć. Odliczał minuty do końca treningu, chciał pojechać już
na lotnisko i zobaczyć jej promienną twarz.
- Idziesz na siłownię? - zapytał go Isco
kopiąc piłkę w kierunku bramki.
- Nie, nie mogę. Muszę jechać na lotnisko
- odpowiedział.
- Gdzie? Wybierasz się gdzieś?
- Nie, ale muszę kogoś odebrać.
- Dani... - Andaluzyjczyk zaczął ciągnąć
przyjaciela za język.
- Poznałem kogoś, dzisiaj
przylatuje.
- Wiedziałem! Normalnie wiedziałem! No
gratuluję! - krzyknął i uścisnął obrońcę.
- Dzięki stary - odpowiedział Daniel i
szeroko się uśmiechnął.
- Dawno nie widziałem cię tak
szczęśliwego. Mam pomysł, jutro po meczu zapraszam do nas. Viki coś ugotuje,
poznamy się, co ty na to?
- No nie wiem. Nuria będzie pierwszy raz w
Madrycie, nie wiem czy będzie chciała tak od razu.. Wiesz, o co mi
chodzi?
- Wiem wiem, ale pomyślcie o tym.
- Pewnie, widzimy się jutro przed mecze -
powiedział Dani i na pożegnanie przybił piątkę z Isco.
Czekał wśród tłumu innych oczekujący i
niecierpliwie tupał nogą. Z głośników już kwadrans temu słyszał, że samolot z
Barcelony wylądował. Chciał ją wreszcie przytulić i już nie puścić. Drzwi
automatyczne się otworzyły i zobaczył Katalonkę. Przeprosił parę staruszków z
wnukami i podbiegł do dziewczyny. Dopiero, gdy wyrósł przed nią zobaczyła go.
Pisnęła z radości i rzuciła mu się na szyję. Byli tacy szczęśliwi, że znów są
razem.
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłem -
wyszeptał jej do ucha piłkarz. Nuria delikatnie się zaczerwieniła i skradła mu
krótki pocałunek. Chłopak objął ją ramieniem i wziął w drugą rękę jej małą
walizkę. - Witam w Madrycie!
- Już mi się podoba - zaśmiała się krótko
i wtuliła w jego umięśnione ciało.
Przeszli przez strzeżony parking i stanęli
przy czarnym audi. Dani schował torbę do bagażnika i po chwili otworzył drzwi
od strony pasażera. Pomógł jej wsiąść i szybko obszedł samochód i usiadł na
swoim miejscu.
- Zarezerwowałam pokój w hotelu na Gran
Via.
- Chyba żartujesz, nie będziesz spać w
hotelu. Nawet jak to najdroższy w Madrycie. Jedziemy do mnie - powiedział
pewnie - ...i nie ma żadnego, ale
- Dani..
- Mam pokój gościnny - powiedział szybko
widząc jej zakłopotanie. Nie chciał jej do niczego zmuszać. Wiedział, że muszą
się jeszcze lepiej poznać, ufać sobie bezgranicznie. Ale czuł, że jest w niej
już zakochany po uszy.
Dalszą drogę spędzili prawie, że w ciszy.
Daniel nucił pod nosem piosenki lecące w radiu, a Nuria podziwiała madryckie
uliczki przez przyciemnienie okna samochodu. Propozycja Daniego bardzo ją
zaskoczyła, nie chciała żeby pomyślał sobie o niej nie wiadomo, co. Nie
chodziło o to, że mu nie ufała. Po prostu wiedziała jak to się może
skończyć, a przecież ona nigdy... Po prostu się bała.
Po około półgodzinie jazdy podjechali pod
luksusowy apartamentowiec. Wjechali windą na szóste piętro i weszli do
mieszkania Madrytczyka. Wszystko było takie piękne. Nuria niepewnie robiła
każdy krok. Gdy weszła do salonu połączonego z kuchnią zrobiła wielkie oczy. To
mieszkanie było przepiękne! Ściany i podłoga były białe, meble i dodatki
czarne. Na środku leżał biały dywan z długim włosem. Wszystko było czyste i się
świeciło.
- Pięknie tu - westchnęła.
- Cieszę, że ci się podoba. Zaniosłem
walizkę do twojego pokoju.
- Przepraszam za tamto, ale po prostu mnie zaskoczyłeś
- powiedziała smutno.
- To ja przepraszam, powinienem był cię
zapytać wcześniej.
- Może po prostu o tym zapomnijmy i
cieszmy się tym weekendem - zaproponowała, a Daniel się uśmiechał i ją
przytulił.
- Gotowa na poznanie Madrytu? - spojrzał w
jej piękne błękitne oczy i delikatnie musnął malinowe usta.
- Gotowa! - odpowiedziała i przeczesała
jego ciemne włosy - Gdzie mnie zabierasz?
- Pojedziemy pod pałac, plaza Mayor,
Puerta del Sol, park Retiro a na zakończenie kolacja na Gran Via.
- Podoba mi się. Daj mi piętnaście minut i
możemy wychodzić. Gdzie jest łazienka?
- Pierwsze dni po lewej - odpowiedział i
usiadł na wygodnym narożniku. Sięgnął po dzisiejszą gazetę i z zaciekawieniem
czytał najnowsze wiadomości ze świata. Nuria szybko się odświeżyła, poprawiła
makijaż i przeczesała włosy. Chciała wyglądać idealnie. To, że była
perfekcjonistką czasami jej pomagał, ale bywało też tak, że bardzo utrudniał
jej życie. Po niecałym kwadransie wróciła do salonu i poinformowała Daniego, że
mogą już wychodzić.
Madryt bardzo jej się spodobał. Żałowała,
że nigdy tu nie przyjechała. Ludzie byli mili, uśmiechali się. Panowała
niesamowita atmosfera. Z Danim zachowywali się jakby byli parą od dawna,
składali sobie pocałunki, przytulali się, wygłupiali. Piłkarz cały czas trzymał
ją za rękę albo obejmował ramieniem, bał się, że jak ją puścić to zgubi ją w
tłumie, a to wszystko okaże się pięknym snem. W parku Retiro wypożyczyli
łódkę i pływali po jeziorku. Cały czas śmiali się, bo łódeczka kręciła im się w
kółko zamiast płynąć prosto. Po pysznej kolacji składającej się z owoców morza
wrócili do apartamentu Hiszpana. Butelka różowego, słodkiego wina dotrzymywała
im towarzystwa podczas rozmowy na ogromnym tarasie, z którego rozciągał się widok
na cudowny, nocny krajobraz Madrytu. Daniel przerwał opowiadanie historii, gdy
zobaczył, że Nuria cała trzęsie się z zimna. Szybko wstał, wyjął ze skrzyni
popielaty koc i okrył nim Katalonkę.
- Mogłaś powiedzieć głuptasie, że ci zimno
- pokręcił głową i pocałował ją w zziębnięty nosek.
- Nie chciałam ci przerywać, tak cudnie
opowiadałeś.
- Jeszcze się ze mnie nabija - powiedział
pod nosem i wszedł na chwile do mieszkania. Wrócił z szerokim uśmiechem i
rękoma schowanymi za plecami - Mam niespodziankę - wyjął prezent i podał Nurii
- Najlepszy, jaki udało mi się dorwać, mam nadzieję, że się nie
rozmyśliłaś.
- Oczywiście, że nie! Dziękuje - spojrzała na bilet na mecz, po chwili pocałowała piłkarza w policzek i zrobiła miejsce koło siebie na letniskowej sofie.
Daniel usiadł obok dziewczyny i objął ramieniem. Zapach jej słodkich,
kwiatowych perfum przysparzał go o zawroty głowy. Była taka piękna. Dziewczyna
oparła głowę o jego klatkę piersiową i nasłuchiwała rytmicznego bicia serca.
Miała nadzieję, że kiedyś będzie ono bić też dla niej.
- I mam jeszcze propozycje, jeżeli się nie
zgodzisz to nic się nie stanie, zrozumiem - powiedział, a Nuria spojrzała na
niego swoimi błękitnymi oczami. - Mój najlepszy przyjaciel z narzeczoną
zapraszają nas jutro po meczu na kolacje. Bardzo chcą cię poznać, ale nic się nie
stanie, jeżeli odmówimy
- Z chęcią - przerwała mu.
- Naprawdę? - zapytał z nadzieją. Miał
wrażenie, że się przesłyszał.
- Z chęcią ich poznam.
- Jesteś wspaniała - powiedział i wpił się
w jej usta. Nuria czuła się jak w bajce, w snach nie marzyła, że spotka kogoś
tak wyjątkowego. Zakochała się w nim, a z każdą spędzoną chwilą była coraz pewniejsza, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo.
- Madryt nie jest taki zły jak o nim
mówią. Mieszkają tu świetni ludzie, uśmiechnięci, zabawni. Niektórzy
Katalończycy im nie dorównują. Miasto jest prześliczne, może brakuje mu morza,
ale przecież nie można mieć wszystkiego. Dziękuje, że pokazałeś mi inny Madryt.
Taki Madryt, który chce się kochać i często do niego wracać. I ja wrócę na
pewno. Mam wrażenie, że nie będzie musiał czekać na mnie długo - powiedziała i
spojrzała na obrońcę - bo jest ktoś, kto sprawia, że to miasto jest jeszcze
bardziej wyjątkowe - dodała patrząc mu prosto w oczy.