sobota, 6 lutego 2016

Capítulo 3


        Siedziała na tarasie z książką w ręku i łapała ostatnie promienie słoneczne przed chłodną zimą. Niedaleko, w klombie Larisa sądziła jakieś jesienne kwity. Panowała cisza, wiał delikatny wiaterek, a w koronach palm kłóciły się papużki. Kojącą ciszę zakłócił dźwięk telefonu oznaczający przyjście nowej wiadomości tekstowej. Katalonka podskoczyła z wrażenia i zamknęła książkę nie zapamiętując gdzie skończyła. Wzięła do ręki smartfona i przeczytała "Będę za godzinę. D". Uśmiechnęła się szeroko na myśl, że za chwilę znowu zobaczy te cudowne, brązowe oczy i będzie mogła się cieszyć towarzystwem Madrytczyka. Wzięła książkę oraz koc do ręki i czym prędzej pobiegła do pokoju się przygotować. Musiała przecież dobrze wyglądać. Wzięła szybką kąpiel, wilgotne włosy związała w koka i w świeżej, koronkowej bieliźnie usiadła na pufie w garderobie. Przejrzała już połowę ubrań, ale nic jej nie pasowało. Po chwili ktoś zapłakał do drzwi i wszedł do pomieszczenia. Larisa spadła jej jak cud z nieba.
- Pomóż mi, nie mogę się na nic zdecydować - powiedziała zrozpaczona. 
- Musisz mi powiedzieć gdzie się wybierasz, bo jeszcze ubiorę cię jak królową, a ty pójdziesz do baru na piwo - odpowiedziała ze śmiechem. 
- Na imprezę, z kimś, na kim mi zależny.
- Moja dziewczynka dorasta! - Boliwijka klasnęła w dłonie i pocałowała Nurie w policzek.
- Lari, ja mam już prawie dwadzieścia trzy lata.
- Dla mnie i tak zawsze będziesz dzieckiem - powiedziała i wyjęła z szafy ciemne jeansy oraz śliwkową koszulę - Jak myślisz? 
- Idealnie - wzięła od kobiety ubrania i zniknęła w łazience. Po chwili wróciła ubrana, z delikatnym makijażem i podkręconymi włosami. Założyła za nogi czarne botki i włożyła najpotrzebniejsze rzeczy do średniej wielkości lakierowanej torebki w kolorze butów. 
- Pięknie wyglądasz kochanie - opiekunka pocałowała ją w policzek i kopnęła Katalonkę w pośladki - Na szczęście!
- Dziękuje - powiedziała z uśmiechem i dodała - Będę jak wrócę. Tylko nie mów nic rodzicom.
- Oczywiście, ja nic nie wiem - podniosła ręce w górę i wybuchła śmiechem - Baw się dobrze i uważaj na siebie. 
Nuria spojrzała jeszcze raz w swoje odbicie w lustrze i z uśmiechem na twarzy zbiegła na parter posiadłości. Miała szczęście, że matka nie wróciła jeszcze z fundacji, a ojciec ostatnie tygodnie spędzał w pracy od świtu do zmierzchu. Nie musiała się nikomu tłumaczyć gdzie, z kim i po co idzie. Zresztą, i tak musiałaby ich okłamać. Przecież nie mogła powiedzieć, że Dani jest z Madrytu. Ojciec chyba by ją zamknął na klucz w pokoju. 
Wyszła z wielkiego domu przypadkowo trzaskając wielkimi mahoniowych drzwiami. Rozejrzała się po ulicy w poszukiwaniu czerwono krwistego Ferrari. Na poboczu sąsiedniej uliczki stał sportowy samochód. Po chwili wysiadł z niego młody mężczyzna ubrany w ciemne jeansy, biały tshirt z nadrukiem, a na to czarną, skórzaną kurtkę. Dziewczyna z uśmiechem przeszła przez ulice i podeszła przywitać się z Danielem. Pocałowała go w policzek, a następnie wsiadła do auta i zamknęła za sobą drzwi. Piłkarz do niej dołączył i odpalił silnik swojej ulubionej zabawki. 
- Gotowa na przygodę? - zapytał uśmiechnięty. 
- Chyba trochę się boję. 
- Zawsze jak się łamie prawo to się człowiek trochę boi - odpowiedział i wybuchnął śmiechem - Ale zanim to nastąpi to przecież musisz wyglądać jak nastolatka. Jedziemy na zakupy. 
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że źle wyglądam? Stałam przed szafą ponad pół godziny! 
- Ale ja nic takiego nie mówiłem! Powiedziałem tylko, że nie wyglądasz jak nastolatka, tylko jak piękna młoda kobieta. A to psuje nasze dzisiejsze plany. 
- No dobra dobra. 
- Stałaś dla mnie pół godziny przed szafą? - zapytał piłkarz z szerokim uśmiechem. Nuria delikatnie uniosła kąciki ust i zalała się rumieńcem.  

         Po krótkiej podróży samochodem dojechali pod jedną z galerii handlowych w Barcelonie. Dani wyjął ze schowka czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Szybko je założył i wysiadł z auta, podbiegł na drugą stronę i otworzył drzwi Katalonce. 
- Nie chcę żeby ktoś mnie rozpoznał i nam przeszkadzał - skomentował dodatki swojego ubioru. 
- Jasne - dziewczyna uśmiechnęła się i przewiesiła torebkę przez ramie - To gdzie idziemy? 
- Do młodzieżowych sklepów. Gadałem wczoraj z siostrą i już wszystko wiem. Dzisiaj zostanę twoim stylistą.
- Już się boje - powiedziała cicho i zaczęła się śmiać. 
Po chwili weszli do jednego z butików. W środku panoszyły się nastolatki i grała głośna housowa muzyka. Nuria w ogóle nie czuła się dobrze w takim miejscu, nigdy nie robiła zakupów w takich sklepach. To było dla niej zupełnie nowe doświadczenie. Daniel kazał jej usiąść na jednej z puf i zniknął wśród wieszaków. Po paru minutach pojawił się z powrotem i zaciągnął Nurie do przebieralni. Wcisnął jej do rąk ubrania i kazał się przebrać. 
- Gotowa? 
- Nie sądzę, wyglądam jak siedemnastolatka w tym - mruknęła i odsłoniła kotarką. Dani uśmiechnął się pod nosem powstrzymując się od śmiechu. Naprawdę wyglądała jakby cofnęła się w czasie o dobre pięć lat. Czarne rurki z dziurami, biały, obcisły top do pępka i czerwona koszula w kratkę. Mimo wszystko nadal była niesamowicie piękna. Z każdym spotkaniem, spojrzeniem na nią piłkarz zakochiwał się coraz bardziej. 
-  Wyglądasz idealnie! Bierzemy - klasnął w dłonie i zadowolony poszedł do kasy. Oczywiście wcześniej zastrzegł, że dziewczyna nie ma się przebierać w swoje wcześniejsze ubrania. Nuria głośno westchnęła przyglądając się ponownie swojemu odbiciu. Gdyby ojciec zobaczył ją w takim stroju... Wiedziała, że musi przestać myśleć o tym, co by zrobił jej ojciec. To ma być jej wieczór, noc, jakiej nigdy przez niego nie przeżyła. 
- I jak się podobała pierwsza część? - zapytał obrońca niosąc torby z ubraniami. 
- Pierwsza? - zawołała zdziwiona.
- Teraz idziemy do fryzjera, na makijaż i paznokcie - odpowiedział zadowolony. 
Nuria bała się jak będzie wyglądać w ostatecznej wersji, już nie poznawała swojego odbicie w lustrze, a co będzie później? W salonie piękności spędzili prawie dwie godziny. Fryzjerka podtapirowała jej lekko włosy, manicurzystka pomalowała jej paznokcie na czarno, a makijażystka nałożyła tonę podkładu, ciemnych cieni i czerwonej szminki. Gdy spojrzała w lustro nie mogła uwierzyć, że to ona. 
- Co ty ze mną zrobiłeś? - zawołała zdezorientowana. 
- Cofnęliśmy się w czasie po prostu. Niezła dupa z ciebie była - powiedział i po chwili dostał z pięści w ramie - I ostra - dodał ze śmiechem. 
- Jesteś nienormalny - pokręciła głową, a po chwili poczuła jak piłkarz obejmuje jej ciało ramieniem i całuje w czoło 
- Nie zapominaj, że ja też mam siedemnaście lat. Chodź, zabawę czas zacząć.
- Jak dla mnie to ty się już świetnie bawisz od trzech godzin - mruknęła i poszła za piłkarzem w stronę samochodu. Nagle stanęła jak wryta i krzyknęła - Jeżeli masz siedemnaście lat to nie masz prawa jazdy, a co dopiero takiego samochodu. 
- Nie zrobisz mi tego! - krzyknął niezadowolony. Tego się nie spodziewał, ale Nuria miała rację. Jeżeli się już w coś takiego bawią to porządnie. - Schowaj do torebki, proszę - powiedział i dał jej kluczyki od swojej ulubionej zabawki. Ferrari zawsze było jego wielkim marzeniem. Gdy tylko zobaczył na swoim koncie odpowiednią sumę od razu pobiegł do salonu i kupił najbardziej wypasioną wersje najnowszego modelu. Od tamtego czasu troszczył się o niego jak o swój największy skarb. Nikt inny nie mógł go prowadzić, ba, marzyć żeby kierować jego maleństwem - Tylko nie zgub.
Nuria pokręciła głową, chwyciła Daniego za rękę i zaczęła biec wzdłuż parkingu. Cieszyła się w duchu, że nie założyła na nogi szpilek, wtedy miałaby utrudnione zadanie. 
- Kondycji nie masz? - zapytała ze śmiechem - Pospiesz się, bo nam zaraz autobus ucieknie.
- To przyjedzie następny - pociągnął ją za rękę i uniemożliwił dalszy bieg - Aż tak ci się spieszy? 
- Oczywiście. Jedzie! Szybko! - krzyknęła i pociągnęła obrońcę za sobą. Biegli jak szaleni, próbując zdążyć na miejski środek transportu. Wpadli na przystanek, gdy kierowca zamykał już drzwi. Dusili na guziczek je otwierający, ale nic. Nie chciały się otworzyć. Zapaliło się zielone światło i autobus ruszył. 
- Wal się! - krzyknęłam Nuria w stronę autobusu i wściekła kopnęła kamyczek. Dani spojrzał na nią z niedowierzaniem - Wczułam się - skomentowała widząc minę Madrytczyka.
- Widzę - powiedział i wybuchł śmiechem - Następny przyjedzie za...? - zaczął analizować rozkład jazdy - 30 minut 
- No chyba nie! - krzyknęła i zrozpaczona usiadła na ławeczce - Łap taksówkę, chyba, że chcesz żebym zamarzła.
- Można płacić kartą w waszych taksówkach? 
- Chyba nie we wszystkich, któraś z korporacji ma, ale nie wiem, która.
- To musimy czekać na autobus - odpowiedział i usiadł na ławeczce obok niej.
- Nienawidzę cię - syknęła - Mówiłam żebyś biegł to nie
- Oj przestań już, kłócisz się jak jakaś małolata. 
- Bo mi zimno! - krzyknęła. Daniel pokręcił głową i objął ramieniem swoją towarzyszkę. 
- No przepraszam no, nie gniewaj się już - pocałował ją w skroń i mocniej przytulił - To już koniec niezaplanowanych niespodzianek, obiecuję. 
- Mam nadzieję - szepnęła i oparła głowę na jego ramieniu - Niech on już przyjedzie... 

         Po kilkunastu minutach czekania przyjechał autobus, który zabrał ich w nadmorską dzielnicę gdzie znajdowało się najwięcej klubów w całej Barcelonie. Stanęli w długiej kolejce do wejścia i zaczęli marudzić na zimne już wieczory. Gdy chcieli przejść przez barierki zatrzymał ich napakowany ochroniarz.
- Dowodziki poproszę - powiedział grubym głosem. Nuria z Danim spojrzeli po sobie i zaczęli się śmiać. Wyjęli z portfeli dowody i pokazali je bramkarzowi. Gościu zrobił wielkie oczy, przepraszająco na nich spojrzał i wpuścił do środka. W klubie było pełno dymu, grała głośna muzyka, a gęste powietrze przecinały kolorowe lasery. 
- Gotowa? - krzyknął Dani i chwycił ją za rękę.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała ze śmiechem i zaciągnięta przez piłkarza wpadła na parkiet i zaczęła tańczyć. Bawiła się jak nigdy, była szczęśliwa i wiedziała, że gdyby nie Carvajal nigdy nie przeżyłaby czegoś takiego. Wypili kilka drinków, przetańczyli kilkanaście piosenek. W klubie było coraz więcej ludzi, na parkiecie robiło się coraz tłoczniej. Daniel spojrzał pytająco na Katalonka, a ta bez słowa pokiwała głową. Bez  rozmowy wiedzieli, że najwyższy czas zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyszli przed klub i zimny, mocny wiatr ochłodził ich rozgrzane ciała. 
- Podobało się? - zapytał piłkarz.
- Było cudownie, dziękuję - wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. 
- Nie ma, za co, ale to jeszcze nie koniec, chodź - chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę małego sklepiku. Dziewczyna usiadła na ławeczce przed sklepem i czekała aż Madrytczyka wróci z monopolowego. Piłkarz wybrał najtańsze różowe wino i przy kasie poprosił jeszcze o paczkę papierosów. Uśmiechnięty wyszedł z pomieszczenia i zaciągnął Nurie na plaże. Usiedli na zimnym piasku i otworzyli butelkę trunku. Wypili połowę, po dziewczynie było już widać, że procenty uderzyły jej do głowy. Śmiała się ze wszystkiego, język jej się powoli rozplątywał. 
- Może już nie pij więcej - powiedział pewnie Daniel i wziął od niej butelkę. Zrobił duży łyk i odłożył szkło na bok. 
- Dobre było, mimo że kosztowało pięć euro. 
- Czasami tak jest. Paliłaś kiedyś? 
- Co? Fajki? - zapytała niepewnie, a chłopak potrząsną twierdząco głową - Nie, nie było okazji - powiedziała cicho, a po chwili w jej ręce wyładował jeden papieros. 
- Tylko uważaj, nie zakrztuś się - powiedział, ale Nurii się to nie udało. Zaczęła tak mocno kaszleć jakby miała się zaraz udusić. Dani przestraszony nie wiedział, co zrobić, patrzył na nią z nadzieją, że nic jej nie jest. Po chwili nabrała gwałtownie powietrza, a jej oczy całe zaszkliły się łzami.
- Ale to paskudne! - krzyknęła i zaczęła się śmiać.
- Nic ci nie jest? 
- Żyje, ale jak można to palić? - zapytała retorycznie - Paliłeś kiedyś? 
- Są trzy typy ludzi: palący, niepalący i palący okazyjnie na imprezach. Ja się łapałem do tej ostatniej grupy. Wszyscy palili to ja też. Teraz nie mogę, z klubu by mnie wywalili. Mam wrażenie, że ty też nie zaczniesz.
- Z pewnością.
- Wiesz, jaka jest kolejna część imprezy nastolatków? 
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała z uśmiechem. 
- Kąpiel w morzu - powiedział i zaczął zdejmować z siebie ubrania - Zamierzasz pływać w ciuchach? 
- Zwariowałeś - odrzekła ze śmiechem i zdjęła ze stóp botki. Zamarła, gdy zobaczyła przed sobą idealnie wyrzeźbione ciało piłkarza. Niesamowicie zarysowane mięśnie brzucha, bicepsa i ud. Widok ten odebrał jej mowę. Zdjęła koszulkę i stanęła przed nim w samej bieliźnie cały czas nie mogąc wypowiedzieć ani jednego słowa. Wiedziała, że każdy wydany przez nią dźwięk brzmiałby jak piszczenie nastolatki. Ale tak się w tym momencie czuła. Jak nastolatka śliniąca się na widok przystojnego aktora w telewizji. Próbowała ukryć zaróżowione policzki, ale bez skutku. 
- Ślicznie wyglądasz jak się tak rumienisz - powiedział piłkarz i chwycił dziewczynę za rękę. Bez pozwolenia ciągnął ją za sobą coraz głębiej. Nie zważał na temperaturę wody, która nie przypominała już tej z słonecznych, gorących, letnich dni. Powodowała, że wszystkie mięśnie się kurczyły, a na rękach tworzyła się gęsia skórka. Gdy mieli już wody po pas zatrzymał się i stanął na wprost Katalonki. Spojrzał w jej piękne, błękitne tęczówki. Mógłby wpatrywać się w nie godzinami. Przypominały ocean, były pełne tajemnicy i sekretów, a on pragnął je wszystkie poznać. Czuł, że jest nimi coś więcej niż tylko przyjaźń. Bardzo by chciał móc kiedyś pocałować te malinowe wargi, bez pozwolenia wpatrywać się w jej oczy czy z zaskoczenia przytulać jej drobne ciałko. Była jego marzeniem, jednym z tych, którym trzeba odrobinę pomoc żeby się spełniły - Jest jeszcze jedna rzecz, jaką robią małolaty.
- Jaka? - zapytała zaciekawiona.
- Całują nowo poznane osoby.
- To, dlaczego my jeszcze tego nie zrobiliśmy? - zaskoczyła go jej pewność. Nie spodziewał się takiej reakcji, ale wiedział, że to jest jego moment, to jest ta chwila. Położył swoją dłoń na jej policzku i delikatnie pogłaskał. Zbliżył swoją twarz do niej i musnął ciepłe wargi. Spojrzał jej głęboko w oczy, przyciągnął bliżej siebie i wpił się w jej usta. Czuł ciepło bijące z jej ciała. Miał wrażenie, że znowu jest nastolatkiem, który całując dziewczynę ma motyle w brzuchu. Nuria zarzuciła ręce na szyję chłopaka i wplotła zgrabne palce w jego ciemne włosy. Bujny zarost piłkarza łaskotał ją po szyi, a zapach jego drogich perfum był najpiękniejszym zapachem, jakim mogła sobie wymarzyć. Czuła się szczęśliwa, ten pocałunek był idealnym dopełnieniem całego dnia. Jednego z najwspanialszych, jakie do tej pory przeżyła. Dzięki Daniemu wiedziała już, czym jest prawdziwa zabawa. Wiedziała, że są na tym świecie normalni ludzie, którzy akceptują cię takiego, jakim jesteś i nie obchodzi ich skąd pochodzisz i co robisz. Źle czuła się z faktem, że nie jest do końca szczera z Madrytczykiem, ale wiedziała, że tak jest lepiej dla wszystkich. 
Powrót do domu zajął im ponad dwie godziny. O tej godzinie metro w mieście nie działa, autobusy nocne jeżdżą z tak niewielką częstotliwością, że w ogóle nie opłaca się na nie czekać, a najlepszym środkiem transportu pozostają własne nogi albo rowery miejskie. Szli obejmując się jedną z uliczek Barcelony. Cały czas śmiali się, opowiadali zabawne historie. Czuli się w swoim towarzystwie znakomicie. Jakby znali się od zawsze. 
- Dani głodna jestem - zawołała w pewnym momencie Nuria i zaczęła się głośno śmiać. 
- Cicho, bo wszystkich obudzisz - powiedział Daniel i położył swoją dłoń na jej ustach.
- Ale no!
- Cii - szepnął i uciszył ją pocałunkiem.
- Tak to mogę być uciszania codziennie - powiedziała i przegryzła dolną wargę. 
- Dobrze - odpowiedział z uśmiechem i splótł ich palce w jedność - To, co byś zjadła? O tej godzinie to dostaniemy tylko kebab albo pizzę. 
- Chcę hamburgera, chodźmy do McDonalda - powiedziała pewnie i skradła piłkarzowi krótki pocałunek. 
- Jesteś niemożliwa! - odpowiedział i mocno ją przytulił. 

         Pod dom Katalonki dotarli, gdy niektórzy wstawali już do pracy. Pierwszy raz wracała tak późno, nikomu nie musiała się tłumaczyć. Po prostu była szczęśliwa. Przy Hiszpanie czuła się jak mała dziewczynka w Disneylandzie. Świetnie się bawiła, śmiała i nie przejmowała się rzeczywistości. Miała wrażenie, że żyją razem w równoległym świecie, gdzie są tylko oni. Wiedziała, że z każdą chwilą zakochiwała się w nim coraz bardziej. Nie obchodziły ją zasady. Interesował ją tylko on. 
- Jutro rano, w sumie to już za parę godzin muszę wrócić do Madrytu - powiedział smutno i stanął przed Nurią.
- Wiem, ale przyjedziesz jeszcze? 
- Oczywiście, jak tylko się da. Jakbym mógł to byłbym tu codziennie, ale Benitez z Perezem wywaliliby mnie za to na zbity pysk. 
- A może ja bym przyjechała do ciebie? Oprowadziłbyś mnie po mieście, może wcale nie jest tam tak źle jak mówią. Na mecz bym poszła i mielibyśmy trochę czasu dla siebie - powiedziała i przegryzła dolną wargę. 
- Mówisz serio? Naprawdę byś przyjechała? 
- Tak - odpowiedziała, a Daniel podniósł ją i zaczął odkręcać dookoła - Przyjadę w piątek po zajęciach.
- I tak zdążę się za tobą stęsknić. Przyjadę na lotnisko.
- Dobrze. Widzimy się za cztery dni. Dziękuję za dzisiaj, to był wspaniały dzień. Jeden z najlepszych w moim życiu.
- Nie ma, za co królewno - powiedział i pocałował ją w policzek - Śpij dobrze. 
- Dobranoc - musnęła delikatnie jego wargi i weszła na teren swojej posiadłości.

       Wszystkie światła były zgaszone, dziewczyna żeby nikogo nie obudzić zdjęła buty w przedpokoju i wzięła je do ręki. Weszła na pierwszy stopień schodów i usłyszała chrząknięcie. Odwróciła głowę, pod jedną ze ścian zapaliła się mała lampka. Drgnęła z wrażenia na widok ojca siedzącego na skórzanym fotelu. 
- Wiesz, która jest godzina? - zapytał surowym głosem. 
- Wiem - odpowiedziała spokojnie. 
- W tym domu panują pewne zasady. 
- A ja jestem już dorosła i mogę robić, co chcę - warknęła.
- Nie tym tonem moja droga - krzyknął. - Z kim byłaś? 
- Nie twoja sprawa! 
- Uspokójcie się! - krzyknęła stojąca u szczytu schodów matka dziewczyny.
- Wiesz, co by się stało gdyby ktoś zrobił ci zdjęcia? - ojciec wstał z fotela i podszedł bliżej.
- Ale nikt nie zrobił! 
- Nuria, wiesz, że musimy dbać o nasz wizerunek, tym bardziej teraz - powiedziała stanowczo, ale łagodnie pani Pinto. 
- A ty chodzisz nie wiadomo, z kim, nie wiadomo gdzie - warknął ojciec. 
- Nie martw się, nikt nie zrobił zdjęcia twojej córce kąpiącej się prawie nago w morzu z butelką taniego wina ani jedzącej happymeala na ławce w parku. 
- Co ty powiedziałaś? - krzyknął.
- To, co słyszałeś. A gdyby już robili to na pewno bym im ładnie zapozowała tatusiu - powiedziała sarkastycznie i wściekła pobiegłam na górę, do swojego pokoju. Nigdy wcześniej nie pokłóciła się tak z ojcem, żyli w miarę dobrych relacjach. Kiedyś mówili, że jest córeczką tatusia, ale to nie prawda. To, że ojciec kupuje ci najdroższe zabawki, sukienki od najlepszych projektantów czy posyła do najbardziej elitarnej szkoły wcale nie oznacza, że jesteś jego oczkiem w głowie. Jej rodzice zawsze dużo pracowali. Gdy była mała potrafiła nie widzieć ich przez kilkanaście dni, bo interesy i kariera były ważniejsze. Myśleli, że pieniędzmi odkupią swoją winę, ale tak nie było. Jej najlepszą przyjaciółką, mamą i ojcem w jednym zawsze była Larisa. 

 ~~§~~ 
Przepraszam was za tak długą przerwę, ale nie mogłam się zebrać w sobie. 
Teraz już wracam i mam nadzieję, że na dobre. 
Długo zastanawiałam się czy nie podzielić tego rozdziału na dwa, ale w końcu zostawiłam jeden, długi.
Do następnego, Ines ;*





4 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Dani miał naprawdę dobry pomysł z takim wypadem. Wiedział czego było trzeba dziewczynie :D
    Mam nadzieję tylko, że nic nie stanie na drodze Nurii, by polecieć do niego do Madrytu!
    Czekam na kolejny rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, nie myślałam, że kiedykolwiek to się stanie, ale... zaczyna mi się podobać Carvajal!! :o Świetnie to wymyślił. Widać, że oboje coś do siebie czują. I mam nadzieję, że koniec końców im się uda, ale zanim to, to na pewno przygotowałaś dla nas wiele niespodzianek. ;) Nie mogę się już wręcz doczekać kolejnego rozdziału. Wspaniale piszesz, a ta historia jest naprawdę fascynująca. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny, lekki rozdział. Widać, że ta dwójka świetnie bawi się w sowim towarzystwie. Jestem zaskoczona zachowaniem Nurii, ale to na plus. Trochę relaksu jej nie zaszkodzi :)
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, podobał mi się pomysł z tym "cofnięciem w czasie", a kąpiel była wisienką na torcie. Naprawdę super. Fajnie, że ta dwójka tak dobrze się dogaduję, choć patrząc na koniec rozdziału widać, że ktoś będzie na pewno chciał przeszkodzić.

    OdpowiedzUsuń