Siedziała na tarasie z książką w ręku i
łapała ostatnie promienie słoneczne przed chłodną zimą. Niedaleko, w klombie
Larisa sądziła jakieś jesienne kwity. Panowała cisza, wiał delikatny wiaterek,
a w koronach palm kłóciły się papużki. Kojącą ciszę zakłócił dźwięk telefonu
oznaczający przyjście nowej wiadomości tekstowej. Katalonka podskoczyła z wrażenia i zamknęła
książkę nie zapamiętując gdzie skończyła. Wzięła do ręki smartfona i
przeczytała "Będę za godzinę. D". Uśmiechnęła się szeroko na myśl,
że za chwilę znowu zobaczy te cudowne, brązowe oczy i będzie mogła się cieszyć
towarzystwem Madrytczyka. Wzięła książkę oraz koc do ręki i czym prędzej
pobiegła do pokoju się przygotować. Musiała przecież dobrze wyglądać. Wzięła
szybką kąpiel, wilgotne włosy związała w koka i w świeżej, koronkowej bieliźnie
usiadła na pufie w garderobie. Przejrzała już połowę ubrań, ale nic jej nie
pasowało. Po chwili ktoś zapłakał do drzwi i wszedł do pomieszczenia. Larisa
spadła jej jak cud z nieba.
- Pomóż mi,
nie mogę się na nic zdecydować - powiedziała zrozpaczona.
- Musisz mi
powiedzieć gdzie się wybierasz, bo jeszcze ubiorę cię jak królową, a ty
pójdziesz do baru na piwo - odpowiedziała ze śmiechem.
- Na
imprezę, z kimś, na kim mi zależny.
- Moja
dziewczynka dorasta! - Boliwijka klasnęła w dłonie i pocałowała Nurie w
policzek.
- Lari, ja
mam już prawie dwadzieścia trzy lata.
- Dla mnie i
tak zawsze będziesz dzieckiem - powiedziała i wyjęła z szafy ciemne jeansy oraz
śliwkową koszulę - Jak myślisz?
- Idealnie -
wzięła od kobiety ubrania i zniknęła w łazience. Po chwili wróciła ubrana, z
delikatnym makijażem i podkręconymi włosami. Założyła za nogi czarne botki i
włożyła najpotrzebniejsze rzeczy do średniej wielkości lakierowanej torebki w
kolorze butów.
- Pięknie
wyglądasz kochanie - opiekunka pocałowała ją w policzek i kopnęła Katalonkę w
pośladki - Na szczęście!
- Dziękuje -
powiedziała z uśmiechem i dodała - Będę jak wrócę. Tylko nie mów nic rodzicom.
-
Oczywiście, ja nic nie wiem - podniosła ręce w górę i wybuchła śmiechem - Baw
się dobrze i uważaj na siebie.
Nuria
spojrzała jeszcze raz w swoje odbicie w lustrze i z uśmiechem na twarzy zbiegła
na parter posiadłości. Miała szczęście, że matka nie wróciła jeszcze z
fundacji, a ojciec ostatnie tygodnie spędzał w pracy od świtu do zmierzchu. Nie
musiała się nikomu tłumaczyć gdzie, z kim i po co idzie. Zresztą, i tak
musiałaby ich okłamać. Przecież nie mogła powiedzieć, że Dani jest z Madrytu.
Ojciec chyba by ją zamknął na klucz w pokoju.
Wyszła z
wielkiego domu przypadkowo trzaskając wielkimi mahoniowych drzwiami. Rozejrzała
się po ulicy w poszukiwaniu czerwono krwistego Ferrari. Na poboczu sąsiedniej
uliczki stał sportowy samochód. Po chwili wysiadł z niego młody mężczyzna
ubrany w ciemne jeansy, biały tshirt z nadrukiem, a na to czarną, skórzaną
kurtkę. Dziewczyna z uśmiechem przeszła przez ulice i podeszła przywitać się z
Danielem. Pocałowała go w policzek, a następnie wsiadła do auta i zamknęła za
sobą drzwi. Piłkarz do niej dołączył i odpalił silnik swojej ulubionej zabawki.
- Gotowa na
przygodę? - zapytał uśmiechnięty.
- Chyba
trochę się boję.
- Zawsze jak
się łamie prawo to się człowiek trochę boi - odpowiedział i wybuchnął śmiechem
- Ale zanim to nastąpi to przecież musisz wyglądać jak nastolatka. Jedziemy na
zakupy.
- Czy ty
właśnie powiedziałeś, że źle wyglądam? Stałam przed szafą ponad pół godziny!
- Ale ja nic
takiego nie mówiłem! Powiedziałem tylko, że nie wyglądasz jak nastolatka, tylko
jak piękna młoda kobieta. A to psuje nasze dzisiejsze plany.
- No dobra
dobra.
- Stałaś dla
mnie pół godziny przed szafą? - zapytał piłkarz z szerokim uśmiechem. Nuria
delikatnie uniosła kąciki ust i zalała się rumieńcem.
Po krótkiej podróży samochodem
dojechali pod jedną z galerii handlowych w Barcelonie. Dani wyjął ze schowka
czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Szybko je założył i wysiadł z
auta, podbiegł na drugą stronę i otworzył drzwi Katalonce.
- Nie chcę
żeby ktoś mnie rozpoznał i nam przeszkadzał - skomentował dodatki swojego
ubioru.
- Jasne -
dziewczyna uśmiechnęła się i przewiesiła torebkę przez ramie - To gdzie
idziemy?
- Do
młodzieżowych sklepów. Gadałem wczoraj z siostrą i już wszystko wiem. Dzisiaj
zostanę twoim stylistą.
- Już się
boje - powiedziała cicho i zaczęła się śmiać.
Po chwili
weszli do jednego z butików. W środku panoszyły się nastolatki i grała głośna
housowa muzyka. Nuria w ogóle nie czuła się dobrze w takim miejscu, nigdy nie
robiła zakupów w takich sklepach. To było dla niej zupełnie nowe doświadczenie.
Daniel kazał jej usiąść na jednej z puf i zniknął wśród wieszaków. Po paru
minutach pojawił się z powrotem i zaciągnął Nurie do przebieralni. Wcisnął jej
do rąk ubrania i kazał się przebrać.
- Gotowa?
- Nie sądzę,
wyglądam jak siedemnastolatka w tym - mruknęła i odsłoniła kotarką. Dani
uśmiechnął się pod nosem powstrzymując się od śmiechu. Naprawdę wyglądała jakby
cofnęła się w czasie o dobre pięć lat. Czarne rurki z dziurami, biały, obcisły
top do pępka i czerwona koszula w kratkę. Mimo wszystko nadal była niesamowicie
piękna. Z każdym spotkaniem, spojrzeniem na nią piłkarz zakochiwał się coraz
bardziej.
-
Wyglądasz idealnie! Bierzemy - klasnął w dłonie i zadowolony poszedł do
kasy. Oczywiście wcześniej zastrzegł, że dziewczyna nie ma się przebierać w
swoje wcześniejsze ubrania. Nuria głośno westchnęła przyglądając się ponownie
swojemu odbiciu. Gdyby ojciec zobaczył ją w takim stroju... Wiedziała, że musi
przestać myśleć o tym, co by zrobił jej ojciec. To ma być jej wieczór, noc,
jakiej nigdy przez niego nie przeżyła.
- I jak się
podobała pierwsza część? - zapytał obrońca niosąc torby z ubraniami.
- Pierwsza?
- zawołała zdziwiona.
- Teraz
idziemy do fryzjera, na makijaż i paznokcie - odpowiedział zadowolony.
Nuria bała
się jak będzie wyglądać w ostatecznej wersji, już nie poznawała swojego odbicie
w lustrze, a co będzie później? W salonie piękności spędzili prawie dwie
godziny. Fryzjerka podtapirowała jej lekko włosy, manicurzystka pomalowała jej
paznokcie na czarno, a makijażystka nałożyła tonę podkładu, ciemnych cieni i
czerwonej szminki. Gdy spojrzała w lustro nie mogła uwierzyć, że to ona.
- Co ty ze
mną zrobiłeś? - zawołała zdezorientowana.
- Cofnęliśmy
się w czasie po prostu. Niezła dupa z ciebie była - powiedział i po chwili
dostał z pięści w ramie - I ostra - dodał ze śmiechem.
- Jesteś
nienormalny - pokręciła głową, a po chwili poczuła jak piłkarz obejmuje jej
ciało ramieniem i całuje w czoło
- Nie
zapominaj, że ja też mam siedemnaście lat. Chodź, zabawę czas zacząć.
- Jak dla
mnie to ty się już świetnie bawisz od trzech godzin - mruknęła i poszła za
piłkarzem w stronę samochodu. Nagle stanęła jak wryta i krzyknęła - Jeżeli masz
siedemnaście lat to nie masz prawa jazdy, a co dopiero takiego samochodu.
- Nie
zrobisz mi tego! - krzyknął niezadowolony. Tego się nie spodziewał, ale Nuria
miała rację. Jeżeli się już w coś takiego bawią to porządnie. - Schowaj do
torebki, proszę - powiedział i dał jej kluczyki od swojej ulubionej zabawki.
Ferrari zawsze było jego wielkim marzeniem. Gdy tylko zobaczył na swoim koncie
odpowiednią sumę od razu pobiegł do salonu i kupił najbardziej wypasioną wersje
najnowszego modelu. Od tamtego czasu troszczył się o niego jak o swój
największy skarb. Nikt inny nie mógł go prowadzić, ba, marzyć żeby kierować
jego maleństwem - Tylko nie zgub.
Nuria
pokręciła głową, chwyciła Daniego za rękę i zaczęła biec wzdłuż parkingu.
Cieszyła się w duchu, że nie założyła na nogi szpilek, wtedy miałaby utrudnione
zadanie.
- Kondycji
nie masz? - zapytała ze śmiechem - Pospiesz się, bo nam zaraz autobus ucieknie.
- To
przyjedzie następny - pociągnął ją za rękę i uniemożliwił dalszy bieg - Aż tak
ci się spieszy?
-
Oczywiście. Jedzie! Szybko! - krzyknęła i pociągnęła obrońcę za sobą. Biegli
jak szaleni, próbując zdążyć na miejski środek transportu. Wpadli na
przystanek, gdy kierowca zamykał już drzwi. Dusili na guziczek je otwierający,
ale nic. Nie chciały się otworzyć. Zapaliło się zielone światło i autobus
ruszył.
- Wal się! -
krzyknęłam Nuria w stronę autobusu i wściekła kopnęła kamyczek. Dani spojrzał
na nią z niedowierzaniem - Wczułam się - skomentowała widząc minę Madrytczyka.
- Widzę -
powiedział i wybuchł śmiechem - Następny przyjedzie za...? - zaczął analizować
rozkład jazdy - 30 minut
- No chyba
nie! - krzyknęła i zrozpaczona usiadła na ławeczce - Łap taksówkę, chyba, że
chcesz żebym zamarzła.
- Można
płacić kartą w waszych taksówkach?
- Chyba nie
we wszystkich, któraś z korporacji ma, ale nie wiem, która.
- To musimy
czekać na autobus - odpowiedział i usiadł na ławeczce obok niej.
- Nienawidzę
cię - syknęła - Mówiłam żebyś biegł to nie
- Oj
przestań już, kłócisz się jak jakaś małolata.
- Bo mi
zimno! - krzyknęła. Daniel pokręcił głową i objął ramieniem swoją towarzyszkę.
- No
przepraszam no, nie gniewaj się już - pocałował ją w skroń i mocniej przytulił
- To już koniec niezaplanowanych niespodzianek, obiecuję.
- Mam
nadzieję - szepnęła i oparła głowę na jego ramieniu - Niech on już
przyjedzie...
Po kilkunastu minutach czekania
przyjechał autobus, który zabrał ich w nadmorską dzielnicę gdzie znajdowało się
najwięcej klubów w całej Barcelonie. Stanęli w długiej kolejce do wejścia i
zaczęli marudzić na zimne już wieczory. Gdy chcieli przejść przez barierki
zatrzymał ich napakowany ochroniarz.
- Dowodziki
poproszę - powiedział grubym głosem. Nuria z Danim spojrzeli po sobie i zaczęli
się śmiać. Wyjęli z portfeli dowody i pokazali je bramkarzowi. Gościu zrobił
wielkie oczy, przepraszająco na nich spojrzał i wpuścił do środka. W klubie
było pełno dymu, grała głośna muzyka, a gęste powietrze przecinały kolorowe
lasery.
- Gotowa? -
krzyknął Dani i chwycił ją za rękę.
- Nie mam
pojęcia - odpowiedziała ze śmiechem i zaciągnięta przez piłkarza wpadła na
parkiet i zaczęła tańczyć. Bawiła się jak nigdy, była szczęśliwa i wiedziała,
że gdyby nie Carvajal nigdy nie przeżyłaby czegoś takiego. Wypili kilka
drinków, przetańczyli kilkanaście piosenek. W klubie było coraz więcej ludzi,
na parkiecie robiło się coraz tłoczniej. Daniel spojrzał pytająco na Katalonka,
a ta bez słowa pokiwała głową. Bez rozmowy wiedzieli, że najwyższy czas
zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyszli przed klub i zimny, mocny wiatr ochłodził
ich rozgrzane ciała.
- Podobało
się? - zapytał piłkarz.
- Było
cudownie, dziękuję - wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.
- Nie ma, za
co, ale to jeszcze nie koniec, chodź - chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę
małego sklepiku. Dziewczyna usiadła na ławeczce przed sklepem i czekała aż
Madrytczyka wróci z monopolowego. Piłkarz wybrał najtańsze różowe wino i przy
kasie poprosił jeszcze o paczkę papierosów. Uśmiechnięty wyszedł z
pomieszczenia i zaciągnął Nurie na plaże. Usiedli na zimnym piasku i otworzyli
butelkę trunku. Wypili połowę, po dziewczynie było już widać, że procenty
uderzyły jej do głowy. Śmiała się ze wszystkiego, język jej się powoli
rozplątywał.
- Może już
nie pij więcej - powiedział pewnie Daniel i wziął od niej butelkę. Zrobił duży
łyk i odłożył szkło na bok.
- Dobre
było, mimo że kosztowało pięć euro.
- Czasami
tak jest. Paliłaś kiedyś?
- Co? Fajki?
- zapytała niepewnie, a chłopak potrząsną twierdząco głową - Nie, nie było
okazji - powiedziała cicho, a po chwili w jej ręce wyładował jeden papieros.
- Tylko
uważaj, nie zakrztuś się - powiedział, ale Nurii się to nie udało. Zaczęła tak
mocno kaszleć jakby miała się zaraz udusić. Dani przestraszony nie wiedział, co
zrobić, patrzył na nią z nadzieją, że nic jej nie jest. Po chwili nabrała
gwałtownie powietrza, a jej oczy całe zaszkliły się łzami.
- Ale to
paskudne! - krzyknęła i zaczęła się śmiać.
- Nic ci nie
jest?
- Żyje, ale
jak można to palić? - zapytała retorycznie - Paliłeś kiedyś?
- Są trzy
typy ludzi: palący, niepalący i palący okazyjnie na imprezach. Ja się łapałem
do tej ostatniej grupy. Wszyscy palili to ja też. Teraz nie mogę, z klubu by
mnie wywalili. Mam wrażenie, że ty też nie zaczniesz.
- Z
pewnością.
- Wiesz,
jaka jest kolejna część imprezy nastolatków?
- Nie mam
pojęcia - odpowiedziała z uśmiechem.
- Kąpiel w
morzu - powiedział i zaczął zdejmować z siebie ubrania - Zamierzasz pływać w
ciuchach?
-
Zwariowałeś - odrzekła ze śmiechem i zdjęła ze stóp botki. Zamarła, gdy
zobaczyła przed sobą idealnie wyrzeźbione ciało piłkarza. Niesamowicie
zarysowane mięśnie brzucha, bicepsa i ud. Widok ten odebrał jej mowę. Zdjęła
koszulkę i stanęła przed nim w samej bieliźnie cały czas nie mogąc wypowiedzieć
ani jednego słowa. Wiedziała, że każdy wydany przez nią dźwięk brzmiałby jak
piszczenie nastolatki. Ale tak się w tym momencie czuła. Jak nastolatka
śliniąca się na widok przystojnego aktora w telewizji. Próbowała ukryć
zaróżowione policzki, ale bez skutku.
- Ślicznie
wyglądasz jak się tak rumienisz - powiedział piłkarz i chwycił dziewczynę za
rękę. Bez pozwolenia ciągnął ją za sobą coraz głębiej. Nie zważał na
temperaturę wody, która nie przypominała już tej z słonecznych, gorących,
letnich dni. Powodowała, że wszystkie mięśnie się kurczyły, a na rękach
tworzyła się gęsia skórka. Gdy mieli już wody po pas zatrzymał się i stanął na
wprost Katalonki. Spojrzał w jej piękne, błękitne tęczówki. Mógłby wpatrywać
się w nie godzinami. Przypominały ocean, były pełne tajemnicy i sekretów, a on
pragnął je wszystkie poznać. Czuł, że jest nimi coś więcej niż tylko przyjaźń.
Bardzo by chciał móc kiedyś pocałować te malinowe wargi, bez pozwolenia
wpatrywać się w jej oczy czy z zaskoczenia przytulać jej drobne ciałko. Była
jego marzeniem, jednym z tych, którym trzeba odrobinę pomoc żeby się spełniły -
Jest jeszcze jedna rzecz, jaką robią małolaty.
- Jaka? -
zapytała zaciekawiona.
- Całują
nowo poznane osoby.
- To,
dlaczego my jeszcze tego nie zrobiliśmy? - zaskoczyła go jej pewność. Nie
spodziewał się takiej reakcji, ale wiedział, że to jest jego moment, to jest ta
chwila. Położył swoją dłoń na jej policzku i delikatnie pogłaskał. Zbliżył
swoją twarz do niej i musnął ciepłe wargi. Spojrzał jej głęboko w oczy,
przyciągnął bliżej siebie i wpił się w jej usta. Czuł ciepło bijące z jej
ciała. Miał wrażenie, że znowu jest nastolatkiem, który całując dziewczynę ma
motyle w brzuchu. Nuria zarzuciła ręce na szyję chłopaka i wplotła zgrabne
palce w jego ciemne włosy. Bujny zarost piłkarza łaskotał ją po szyi, a zapach
jego drogich perfum był najpiękniejszym zapachem, jakim mogła sobie wymarzyć.
Czuła się szczęśliwa, ten pocałunek był idealnym dopełnieniem całego dnia.
Jednego z najwspanialszych, jakie do tej pory przeżyła. Dzięki Daniemu
wiedziała już, czym jest prawdziwa zabawa. Wiedziała, że są na tym świecie
normalni ludzie, którzy akceptują cię takiego, jakim jesteś i nie obchodzi ich
skąd pochodzisz i co robisz. Źle czuła się z faktem, że nie jest do końca
szczera z Madrytczykiem, ale wiedziała, że tak jest lepiej dla wszystkich.
Powrót do
domu zajął im ponad dwie godziny. O tej godzinie metro w mieście nie działa,
autobusy nocne jeżdżą z tak niewielką częstotliwością, że w ogóle nie opłaca
się na nie czekać, a najlepszym środkiem transportu pozostają własne nogi albo
rowery miejskie. Szli obejmując się jedną z uliczek Barcelony. Cały czas śmiali
się, opowiadali zabawne historie. Czuli się w swoim towarzystwie znakomicie.
Jakby znali się od zawsze.
- Dani
głodna jestem - zawołała w pewnym momencie Nuria i zaczęła się głośno śmiać.
- Cicho, bo
wszystkich obudzisz - powiedział Daniel i położył swoją dłoń na jej ustach.
- Ale no!
- Cii -
szepnął i uciszył ją pocałunkiem.
- Tak to
mogę być uciszania codziennie - powiedziała i przegryzła dolną wargę.
- Dobrze -
odpowiedział z uśmiechem i splótł ich palce w jedność - To, co byś zjadła? O
tej godzinie to dostaniemy tylko kebab albo pizzę.
- Chcę
hamburgera, chodźmy do McDonalda - powiedziała pewnie i skradła piłkarzowi
krótki pocałunek.
- Jesteś
niemożliwa! - odpowiedział i mocno ją przytulił.
Pod dom Katalonki dotarli, gdy
niektórzy wstawali już do pracy. Pierwszy raz wracała tak późno, nikomu nie
musiała się tłumaczyć. Po prostu była szczęśliwa. Przy Hiszpanie czuła się jak
mała dziewczynka w Disneylandzie. Świetnie się bawiła, śmiała i nie przejmowała
się rzeczywistości. Miała wrażenie, że żyją razem w równoległym świecie, gdzie
są tylko oni. Wiedziała, że z każdą chwilą zakochiwała się w nim coraz
bardziej. Nie obchodziły ją zasady. Interesował ją tylko on.
- Jutro
rano, w sumie to już za parę godzin muszę wrócić do Madrytu - powiedział smutno
i stanął przed Nurią.
- Wiem, ale
przyjedziesz jeszcze?
-
Oczywiście, jak tylko się da. Jakbym mógł to byłbym tu codziennie, ale Benitez
z Perezem wywaliliby mnie za to na zbity pysk.
- A może ja
bym przyjechała do ciebie? Oprowadziłbyś mnie po mieście, może wcale nie jest
tam tak źle jak mówią. Na mecz bym poszła i mielibyśmy trochę czasu dla siebie
- powiedziała i przegryzła dolną wargę.
- Mówisz
serio? Naprawdę byś przyjechała?
- Tak -
odpowiedziała, a Daniel podniósł ją i zaczął odkręcać dookoła - Przyjadę w
piątek po zajęciach.
- I tak
zdążę się za tobą stęsknić. Przyjadę na lotnisko.
- Dobrze.
Widzimy się za cztery dni. Dziękuję za dzisiaj, to był wspaniały dzień. Jeden z
najlepszych w moim życiu.
- Nie ma, za
co królewno - powiedział i pocałował ją w policzek - Śpij dobrze.
- Dobranoc -
musnęła delikatnie jego wargi i weszła na teren swojej posiadłości.
Wszystkie
światła były zgaszone, dziewczyna żeby nikogo nie obudzić zdjęła buty w
przedpokoju i wzięła je do ręki. Weszła na pierwszy stopień schodów i usłyszała
chrząknięcie. Odwróciła głowę, pod jedną ze ścian zapaliła się mała lampka.
Drgnęła z wrażenia na widok ojca siedzącego na skórzanym fotelu.
- Wiesz,
która jest godzina? - zapytał surowym głosem.
- Wiem -
odpowiedziała spokojnie.
- W tym domu
panują pewne zasady.
- A ja
jestem już dorosła i mogę robić, co chcę - warknęła.
- Nie tym
tonem moja droga - krzyknął. - Z kim byłaś?
- Nie twoja
sprawa!
- Uspokójcie
się! - krzyknęła stojąca u szczytu schodów matka dziewczyny.
- Wiesz, co
by się stało gdyby ktoś zrobił ci zdjęcia? - ojciec wstał z fotela i podszedł
bliżej.
- Ale nikt
nie zrobił!
- Nuria,
wiesz, że musimy dbać o nasz wizerunek, tym bardziej teraz - powiedziała
stanowczo, ale łagodnie pani Pinto.
- A ty
chodzisz nie wiadomo, z kim, nie wiadomo gdzie - warknął ojciec.
- Nie martw
się, nikt nie zrobił zdjęcia twojej córce kąpiącej się prawie nago w morzu z
butelką taniego wina ani jedzącej happymeala na ławce w parku.
- Co ty
powiedziałaś? - krzyknął.
- To, co
słyszałeś. A gdyby już robili to na pewno bym im ładnie zapozowała tatusiu -
powiedziała sarkastycznie i wściekła pobiegłam na górę, do swojego pokoju.
Nigdy wcześniej nie pokłóciła się tak z ojcem, żyli w miarę dobrych relacjach.
Kiedyś mówili, że jest córeczką tatusia, ale to nie prawda. To, że ojciec
kupuje ci najdroższe zabawki, sukienki od najlepszych projektantów czy posyła
do najbardziej elitarnej szkoły wcale nie oznacza, że jesteś jego oczkiem w
głowie. Jej rodzice zawsze dużo pracowali. Gdy była mała potrafiła nie widzieć
ich przez kilkanaście dni, bo interesy i kariera były ważniejsze. Myśleli, że
pieniędzmi odkupią swoją winę, ale tak nie było. Jej najlepszą przyjaciółką,
mamą i ojcem w jednym zawsze była Larisa.
~~§~~
Przepraszam was za tak długą przerwę, ale nie mogłam się zebrać w sobie.
Teraz już wracam i mam nadzieję, że na dobre.
Długo zastanawiałam się czy nie podzielić tego rozdziału na dwa, ale w końcu zostawiłam jeden, długi.
Do następnego, Ines ;*
Świetny rozdział! Dani miał naprawdę dobry pomysł z takim wypadem. Wiedział czego było trzeba dziewczynie :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję tylko, że nic nie stanie na drodze Nurii, by polecieć do niego do Madrytu!
Czekam na kolejny rozdział ;p
Wiesz, nie myślałam, że kiedykolwiek to się stanie, ale... zaczyna mi się podobać Carvajal!! :o Świetnie to wymyślił. Widać, że oboje coś do siebie czują. I mam nadzieję, że koniec końców im się uda, ale zanim to, to na pewno przygotowałaś dla nas wiele niespodzianek. ;) Nie mogę się już wręcz doczekać kolejnego rozdziału. Wspaniale piszesz, a ta historia jest naprawdę fascynująca. ;*
OdpowiedzUsuńBardzo fajny, lekki rozdział. Widać, że ta dwójka świetnie bawi się w sowim towarzystwie. Jestem zaskoczona zachowaniem Nurii, ale to na plus. Trochę relaksu jej nie zaszkodzi :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość!
Świetny rozdział, podobał mi się pomysł z tym "cofnięciem w czasie", a kąpiel była wisienką na torcie. Naprawdę super. Fajnie, że ta dwójka tak dobrze się dogaduję, choć patrząc na koniec rozdziału widać, że ktoś będzie na pewno chciał przeszkodzić.
OdpowiedzUsuń